Artykuł Czytelnika: Dokąd zmierzasz Jelenia Góro?
Za to nadal ze świętym spokojem urzędniczej rzeszy w magistracie, miejskich spółkach, itp., która ożywia się codziennie o godz. 15.15, kiedy to szybko trzeba umyć po znojnym dniu kubki (po kawie, herbacie – niepotrzebne skreślić) i punktualnie o godz. 15.30 – wyjść do domu. Kto tego nie widział, albo nie wierzy, niech w tym czasie wybierze się tam ze sprawą urzędową.
Ale co tu narzekać. Jest jak jest. Kandydat na szefa miasta z partii rządzącej, do takiej władzy już w kampanii przed pierwszą turą się nie palił i kampanię zwyczajnie przespał. Teraz, to już raczej dobry Boże nie pomoże, z czego pewnie ten kandydat w duchu i skrytości serca bardzo się cieszy, bo nie o taką karierę mu wszak chodzi. A zresztą jego partia postrzegana jest przez wielu, mówiąc kolokwialnie, ambiwalentnie.
No więc będzie, co będzie – już do tego przywykliśmy. Miejmy tylko nadzieję, że za pięć lat młody kandydat z piątki startujących na początku wyścigu – dobrze wykształcony, przytomny, rozumiejący rzeczywistość - na tyle okrzepnie, że jeleniogórzanie powierzą mu swoje miasto. Albo znajdzie się ktoś inny, kto będzie miał pomysł, siły i ambicję, żeby zrobić naprawdę coś dla ludzi i nie wikłać się przede wszystkim w polityczne wojenki. A wtedy – być może – Jelenia Góra rozkwitnie, jak np. Legnica, Nowa Sól czy ostatecznie Wałbrzych, bo Zielona Góra już dawno zostawiła nas w tyle. To tyle.