Artykuł Czytelnika: Houston, mamy problem…
Zapowiada się, że pulsacyjna głupota i fanfaronada władzy zaczyna przynosić pierwsze skutki. Są fatalne, nie tylko dla rządzących, ale też dla nas wszystkich. Chodzi bowiem o to, że „grupa trzymająca władzę” nie uczy się nawet na własnych błędach.
Z hukiem nałożono karę na TVN uznając, że należy z tej wrogiej telewizji zedrzeć (na początek) półtora miliona. TVN potraktowało tę karę z nonszalancją i lekceważeniem uznając – jak się niebawem okazało – słusznie, że chłopcy o mentalności przedszkolaków z piaskownicy sami przestraszą się skutków swoich figli. Po medialnym tryumfie, jaki Krajowa Rada czegoś tam sobie przypisała, szef tej Rady odwołał karę. Po cichu, bez fanfar.
I jawi się pytanie: co się stało, że kara była, w dodatku najsłuszniejsza na świecie, ale teraz decyzja jest zupełnie inna i ona też jest najsłuszniejsza? Czy to znaczy, że pierwsza decyzja była niemądra, czy druga – tchórzliwa? I czego się panie i panowie przestraszyli?
Kilkanaście dni temu ta sama sponiewierana karą TVN wypuściła film o miłości grupy Polaków do Adolfa Hitlera. I znowu mamy problem. Hitler jest dla Polaków symbolem zła, niekwestionowanym przez nikogo. Po jakimś czasie niektórzy z rządzących, którzy coś bajdurzyli o „idiotach”, o „możliwej prowokacji”, o „marginesie marginesu” uznali, że trzeba animatorów tej sprawy zatrzymać (co uspokoi tzw. opinię publiczną), a potem szybko wypuścić (co uspokoi tych „idiotów z marginesu”).
Teraz koledzy tych idiotów, rozzuchwaleni swoją kilkuletnią bezkarnością i wsparciem prawicy dla ich rozmaitych rozrób (z czasów, kiedy prawica jeszcze była w opozycji), postanowili dać wyraz swoim przekonaniom i zorganizować dziś właśnie manifestację pod siedzibą ambasady Izraela.
I okazuje się, że mamy kolejny problem. Nie dość bowiem, że nie wiadomo, jak się z twarzą wycofać z niektórych zapisów nie do końca przemyślanej ustawy, to w dodatku trzeba wytłumaczyć swoim ideowym sojusznikom (właściwie – nieformalnym bojówkom), żeby nie naciskali z tą manifestacją, bo i tak mamy bigos międzynarodowy i jeszcze nam tylko trzeba awantury z ambasadą amerykańską czy izraelską, bo akurat w tym przypadku udało się nam jednym aktem prawnym trafić w żywotne interesy Izraela, Stanów Zjednoczonych i Ukrainy, a przy okazji – kilku innych krajów.
Minister Spraw Wewnętrznych zastanawia się, jak zablokować manifestację, żeby się nie rozlała, wiedząc, że nie ma całkiem dobrego wyjścia. Jak mówią Amerykanie – stawiam dolary przeciwko orzechom – że ta ustawa w takim kształcie nie będzie uchwalona, problem tylko w tym, żeby znaleźć pretekst do tego, żeby świat o niej zapomniał. Wszyscy jej obrońcy, żarliwie się za nią wstawiający wyjdą na durniów, ale nie jest to problem jednego z posłów, który akurat w tej sprawie w ogóle się nie wypowiadał, więc to znowu nie będzie jego klęska. Pozostają tylko ci „idioci z marginesu”…
W piaskownicy były jednak lepsze zabawy. I tańsze.