Artykuł Czytelnika: … ja się nie przyzwyczaję!
Do kłamstw, gdy prawdy trza choć kęs
Bełkotu, gdy potrzebny sens
I do bezradnych łez spod rzęs
Ja się nie przyzwyczaję
Do szeptu, gdy potrzebny krzyk
Prostactwa, gdy potrzeby szyk
Nadmiaru, gdy wystarczy łyk
Ja się nie przyzwyczaję
Do dymu, gdy potrzebny tlen
Plastyku, gdy potrzebny len
Pajaca, gdy potrzebny men
Ja się nie przyzwyczaję…
To Wojciech Młynarski, który wyśpiewał ten tekst, zanim jeszcze rzeczywistość , której on już nie poznał zwizualizowała treść jego wierszy. Mamy teraz to, do czego on nie mógł przywyknąć.
Problem jednak w tym, że my się jednak przyzwyczajamy. Wbrew sobie, ku swojej rozpaczy. Do Jacka Kurskiego („…gdy potrzebny men”), Stanisława Piotrowicza („…gdy potrzebny szyk”), Beaty Szydło („…, gdy wystarczy łyk”), Mateusza Morawieckiego („…gdy potrzebny sens”), czy Antoniego Macierewicza („…gdy prawdy trza choć kęs).
Można dowolnie pasować fragmenty tekstu współczesnego nam Wieszcza do kolejnych VIP-ów fundowanych nam z Nowogrodzkiej, delegowanych do Rządu, jak pacynki.
Na naszych oczach odbywają się gierki Wielkiej Władzy. Ledwo Kornel Morawiecki wygłosił obrazoburczą (dla PiS) tezę o udziale niektórych Polaków w tragedii Żydów w czasie II wojny światowej, a już jeden z księży, będących orędownikiem PiS oskarżył go o niezwróconą pożyczkę z 2013 r. w wys. prawie 100 zł. To oczywiście „terminowy zbieg okoliczności”. K. Morawiecki ponoć oddał sprawę do prokuratury z oskarżeniem o szantaż, ale to jest naiwność starszego pana, bo przecież prokuraturą zarządza Z. Ziobro, pozostający w konflikcie z Mateuszem Morawieckim, który „wycina jego ludzi” tam, gdzie tylko może. Z. Ziobro mówi co innego, jako Minister Sprawiedliwości, a co innego, jako Prokurator Generalny. I nie ma w tym nic dziwnego, w końcu musi walczyć na dwa fronty. Nie ma przecież przyjaciela ani w Premierze, ani w Prezydencie RP. Cała trójka – jak dla mnie – mogłaby sobie łby pourywać nawzajem, sęk w tym, że oni to robią za moje (Twoje, Nasze) pieniądze. Dają nawet sami sobie tyle tych pieniędzy, ile tylko zdołają wyrwać z naszej wspólnej kasy.
Seneka Młodszy, którzy nie żyje już prawie dwa tysiące lat przesyła zza grobu przesłanie dla PiS, cytatem: „Czego nie zabrania prawo, winien zabraniać wstyd”. Tyle, że na rządowym rynku wstyd jest dziś towarem deficytowym.
W Rządzie jest – podobno – wielu mądrych ludzi, ale zajęci frakcyjnymi bijatykami, podkładaniem sobie świń nie mają czasu na refleksje, bo zajęci są wymyślaniem wciąż nowych intryg i obietnic. Nasz Premier obiecał nam milion samochodów elektrycznych w pięć lat, wdrożenie „planu Morawieckiego”, w którym ważne jest, by sfinansowali jego główną część inwestorzy zagraniczni, zwijający właśnie swoje interesy, czy mega-lotnisko. To ostatnie potrzebne jak rybie parasol, a z pewnością zabije do końca niektóre już zbudowane lotniska. Ale skoro lud prosty potrzebuje mega-bajki, to ją ma w telewizji narodowej, a w skrótach – także w TV drugiego sortu. Realizacja wszystkich tych obiecanek wymaga cierpliwości „suwerena”. I czasu, z 15 – 20 lat, więc są to deklaracje nieweryfikowalne. W tej sytuacji należy się dziwić, że Premier nie obiecuje nam więcej, na przykład ogrzania Bałtyku, albo – równie teraz realnego – ruchu bezwizowego do USA. Mało kto o obietnicach Premiera zresztą pamięta, bo za tydzień padną nowe, jeszcze bardziej atrakcyjne i jeszcze bardziej odległe w czasie. Tak, jak nikt nie pamięta wczorajszych kłamstw, bo dziś będę nowe, a jutro kolejne. Powinniśmy do tego przywyknąć, ale…
„…ja się nie przyzwyczaję” – śpiewał Wojciech Młynarski. I ja też.