Artykuł Czytelnika: Kod, który uruchomił karabin. Rząd, AI i wojna o Los Angeles – Reportaż o tym, jak obraz wygenerowany przez maszynę wystarczył, by uzbrojony człowiek stanął naprzeciw cywila.

A może ktoś to dokładnie zaplanował?
Protest, który był za cichy
Los Angeles. Czerwiec 2025. Protesty rozpoczynają się po brutalnych nalotach ICE (Immigration and Customs Enforcement) w dzielnicach z dużym odsetkiem rodzin latynoskich i azjatyckich. Dziesiątki osób zatrzymanych, w tym kobiety z dziećmi. Wieść rozchodzi się szybko. W centrum LA zbiera się najpierw kilkaset, potem kilka tysięcy osób. Transparenty: „Families belong together”, „No cages, no raids”.
Demonstracje mają pokojowy przebieg. Nie dochodzi do aktów przemocy. Policja stanowa obserwuje sytuację, ale nie reaguje agresywnie. Do momentu, gdy w sieci zaczynają pojawiać się szokujące materiały. Wideo pokazujące palące się samochody. Drony przelatujące nad miastem. Rzekomo uzbrojeni demonstranci.
Jednak The Guardian publikuje analizę: wiele z tych filmów to materiały z gry Arma 3, inne pochodzą z zamieszek w Minneapolis z 2020 roku. Czas i miejsce sfałszowane. Niektóre obrazy zostały wygenerowane przez AI. Celem nie było informowanie. Celem było wywołanie paniki.
Grok się myli, Grok przekonuje
Użytkownicy zaczynają pytać o prawdziwość nagrań. W ruch idą chatboty. Najpopularniejszy – Grok, należący do platformy X – udziela pewnej odpowiedzi: „Tak, to autentyczne zdjęcie z Los Angeles, przedstawiające oddziały Gwardii Narodowej gotowe do interwencji”.
Sęk w tym, że to zdjęcie pochodzi z Afganistanu z 2021 roku. Zostało przetworzone i wrzucone do sieci przez konto powiązane z grupą prawicowych aktywistów z Florydy. Chatbot się nie myli. Chatbot nie wątpi. Chatbot „wie”, bo został nauczony odpowiadać szybko – niekoniecznie rzetelnie.
Wired pisze wprost: AI wzmocniły dezinformację. Zamiast ją prostować. Co gorsza, algorytmiczna pewność zachęca ludzi do dalszego szerzenia fałszu. Bo „skoro nawet AI to potwierdza”…
Deepfake, dreadlocki i pornografia
Celem staje się Shana Rivers – nauczycielka i aktywistka, ikona pokojowego protestu. W ciągu jednej nocy pojawiają się setki zdjęć pornograficznych, w których AI osadza jej twarz. Co więcej – dredy znikają, skóra jest rozjaśniona, rysy stają się „łagodniejsze”.
To nie przypadek. To broń. Deepfake pornografia staje się narzędziem dyskredytacji. Raport AI Now Institute wskazuje, że ponad 90% deepfake'ów w sieci to materiały seksualne – 96% z nich dotyczy kobiet, a większość powstaje bez zgody. Grok nie reaguje. Obrazy nie są uznane za „niewłaściwe”. Dopiero po interwencji ProPublica zostają usunięte. Ale Shana znika. Wycofuje się z protestu. To wystarczyło.
Kod stworzony dla chaosu
W ciągu 48 godzin od pierwszych protestów platforma X notuje wysyp 17 000 kont publikujących te same frazy: „Miasto pogrąża się w chaosie. Trzeba porządku. Trzeba wojska.”
Graphika publikuje raport: to sieć botów, zautomatyzowanych kont połączonych z grupami nacjonalistycznymi, niektóre z identycznymi avatarami i geolokalizacją poza USA. Wpływ: ogromny. Każdy tweet wzmacnia narrację o zagrożeniu. 10 czerwca federalne media ogłaszają: „Prezydent zarządza interwencję Gwardii Narodowej w LA”. Zgody gubernatora nie ma. Ale społeczna zgoda już jest. Bo obraz zrobił swoje. Nacjonalizm w każdym wydaniu jest niestety zagrożeniem.
Od Stalina do Groka
W XX wieku Stalin usuwał towarzyszy ze zdjęć. Hitler karmił naród kinową fikcją. Dziś wystarczy prompt. Jeden klik. Jeden algorytm. AI nie ma intencji. Ale jej twórcy – owszem. Systemy uczą się na danych pełnych uprzedzeń. Wzmacniają to, co popularne. A popularne nie zawsze znaczy prawdziwe. Czy to jeszcze narzędzie? Czy już aktor polityczny?
Demokracja w epoce symulacji
Ten protest nie był największy. Ale być może był pierwszy, który przegrał z obrazem zanim się zaczął. Bo dziś nie wystarczy być na ulicy. Trzeba jeszcze wygrać w sieci. A tam, gdzie rząd może stworzyć pretekst z pikseli, każda prawda jest w niebezpieczeństwie.
Dziś wojna o demokrację nie toczy się na barykadach. Toczy się na ekranach. I coraz częściej pisze ją kod. Ale czy ludzie, którzy doświadczą skutków tej fali dezinformacji, nie zwrócą się przeciwko światu, który im to zaserwował? Czy gniew nie spadnie na media społecznościowe i serwisy informacyjne, które bardziej wzmacniały niż weryfikowały przekaz? Czy zaufanie do prawdy może jeszcze wrócić, skoro nawet prawda wygląda dziś jak fake? Czy zaczniemy myśleć samodzielnie?