Artykuł Czytelnika: Najlepsza ordynacja
1) Czy dana ordynacja służy obywatelom, czy partiom?
2) Czy służy ona wyborcom w okręgach? Czy posłowie kontaktują się z wyborcami w trakcie kampanii i kadencji i czy zależy im na opinii w swoim okręgu wyborczym?
3) Jaki ma zasięg terytorialny i – co za tym idzie – ile kosztuje kampania wyborcza? (większe okręgi – droższa kampania);
4) Czy wyborca wie, na kogo głosuje? Czy w trakcie kampanii promuje się konkretny człowiek, czy logo partii? Czy region reprezentują „ludzie stąd”?
5) Czy decyzje polityczne posłów mają charakter utylitarny czy ideologiczny?
6) Czy bierne prawo wyborcze dotyczy każdego obywatela? (Prawo to ogranicza zapis o zgłaszaniu kandydatów wyłącznie przez KWW lub partie, próg wyborczy oraz ogromna ilość podpisów uprawniająca do zgłoszenia listy)
To są właściwe pytania. To, czy w danej ordynacji mandaty zostaną proporcjonalnie rozdzielone między partiami, czy nie – jest problemem wtórnym. Znaczenia nabierze on wówczas, gdy potraktujemy politykę jak igrzyska dla gawiedzi, a nie jako czysto utylitarne działania pro publico bono.