Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 11466
Zalogowanych: 98
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Artykuł Czytelnika: O czym są te wybory?

Autor: Aligator
Sobota, 4 lipca 2020, 19:40
Donald Tusk wprowadził do języka polskiego sformułowanie "te wybory są o tym..". Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w marcu 2014r. stwierdził: "Te wybory europejskie być może są o tym, czy w Polsce dzieci 1 września w ogóle pójdą do szkoły".

Były premier miał na myśli oczywiście trwającą wtedy inwazję putinowskiej Rosji na niepodległą Ukrainę i choć dzieci poszły jednak do szkoły, to raczej nie miały okazji nauczyć się tam tego sformułowania, gdyż - chcę w to wierzyć - poloniści zdają sobie jeszcze sprawę z tego, iż nie jest ono do końca poprawne stylistyczne. Mimo to na stałe zadomowiło się w polszczyźnie i jest powtarzane przez różnych polityków przy okazji kolejnych wyborów.

Ostatnio na przykład kandydat na prezydenta Polski Rafał Trzaskowski na pytanie lokalnego dziennikarza w Płocku dotyczące ścieków zrzucanych do Wisły przez stołeczną kanalizację odpowiedział tak: "o tym są właśnie te wybory, aby przez cały czas nie były nam zadawane tego typu pytania", na co towarzysząca kandydatowi grupa zwolenników zareagowała gargantuicznym, potępieńczym wyciem skierowanym w stronę dziennikarza. Aż chciałoby się zacytować słowa śp. prof. Władysława Bartoszewskiego, który wobec tego rodzaju okoliczności zadawał pytanie: "a czego wyjesz, wyjcu?!".

Ale stawka tych wyborów jest jednak nieco poważniejsza niż możliwość uniknięcia trudnych pytań przez kandydata Trzaskowskiego.

Zwolennicy opozycji lewicowo-liberalnej (mam nadzieję, że się nie obrażą o to określenie, choć zapewne chcieliby sami nazywać się opozycją "demokratyczną", w opozycji właśnie do rzekomo "niedemokratycznej", a może nawet "autorytarnej" czy wręcz "faszystowskiej" władzy PiS-u - na razie jednak nie będziemy szli tak daleko) stawiają sprawę na ostrzu noża i twierdzą, nie po raz pierwszy zresztą, że stawką tych wyborów jest demokracja. Albowiem wedle ich mniemania dalsze trwanie u władzy PiS-u miałoby prowadzić do autorytaryzmu, do niepodzielnej władzy "jednego człowieka", tj. Jarosława Kaczyńskiego.

Czy te obawy są słuszne - śmiem wątpić. Odnoszę też wrażenie, że sami przedstawiciele tej opcji politycznej nie wierzą w to rzekome jedynowładztwo prezesa Kaczyńskiego, skoro na przykład taki tygodnik "Newsweek" w numerze 8 z 2020r. kwestionuje jego pozycję, sugerując, że jest "zbyt słaby", by przeciwstawić się ministrowi Zbigniewowi Ziobrze. Skoro jest taki słaby, by oprzeć się "przystawkom", które miał już przecież dawno "pożreć", to dlaczego ciągle przypisuje mu się dyktatorską wszechwładzę?

Drugą palącą kwestią dla elektoratu PO, SLD i PSL jest kwestia praworządności. Obecnemu prezydentowi zarzuca się, iż "łamie Konstytucję" i podpisuje wszystkie ustawy reformujące sądownictwo, co rzekomo ma niszczyć polską praworządność. To kwestia na tyle skomplikowana, że nie będę w tym miejscu się o niej wypowiadał. Mogę tylko podsumować ten wątek retorycznym pytaniem: czy na pewno nasza błogosławiona III RP począwszy od 1989r. jest krajem praworządnym? Czy to jest tak, że praworządność miała się świetnie, aż wreszcie po 2015r. przyszedł PiS i zaczął wszystko psuć, nic oprócz psucia nie mając na celu? Czy nie należy na ten problem spojrzeć w szerszej perspektywie i nie ulegać tak łatwo rozmaitym manipulacjom obu stron konfliktu?

Trzecim zarzutem, często podnoszonym wobec formacji prezydenta Dudy jest to, iż rzekomo chce ona doprowadzić do tzw. Polexitu, czyli wyjścia z Unii Europejskiej. Świadczyć o tym miałyby wszystkie niemal posunięcia rządu PiS oraz wypowiedzi polityków tego ugrupowania, które nie zgadzają się z decyzjami i wypowiedziami szefów instytucji europejskich, a także niektórych przywódców państw Unii. Odnieść można wrażenie, że zdaniem tych ostatnich naszą rolą jest jedynie implementacja prawa unijnego oraz ślepe stosowanie wszystkich dyrektyw, zaleceń i postanowień brukselskich urzędników, a także wyczekiwanie decyzji co do strategicznych kwestii (np. tzw. "przymusowa relokacja uchodźców") ze strony najważniejszych państw, takich jak Niemcy i Francja. Każdorazowy sprzeciw wobec tych decyzji, często przecież ewidentnie niekorzystnych dla Polski, miałby według opozycji prowadzić niechybnie do opuszczenia przez Polskę Unii.

A przecież nie trzeba być specjalistą od prawa i polityki europejskiej, by wiedzieć, że nie ma takiego zagrożenia. Zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i zdecydowana większość obywateli, chce pozostać w Unii, ale to nie znaczy, że nie mamy prawa zgłaszać własnych propozycji reform i nie znaczy to, że mamy zgadzać się na każdy, niesprawiedliwy i nieuzasadniony dyktat w sprawach, które powinny pozostać kompetencją naszych własnych, wewnętrznych władz.

Czy retoryka straszenia Polexitem pod każdym, najdrobniejszym pretekstem nie jest pewnym odbiciem niegdysiejszej retoryki antyunijnej, prowadzonej np. podczas kampanii referendalnej przez środowisko Romana Giertycha, który ostrzegał, że "Niemcy będą wykupywać polską ziemię"? Wydaje się, iż są to dwie strony tego samego medalu: z jednej strony straszenie, że najmniejszy nawet sprzeciw wobec decyzji Komisji Europejskiej poskutkuje bądź to "wyrzuceniem" Polski z Unii, bądź to odebraniem funduszy unijnych, a z drugiej straszenie, że wejście Polski do Unii oznacza likwidację suwerenności naszego kraju.

Te 3 wymierzone w PiS kalki propagandowe są dość miałkie i nie odzwierciedlają prawdziwych motywów opozycji. W rzeczywistości formacjom lewicowo-liberalnym chodzi nie tyle o pokonanie PiS-u, ale o zwycięstwo nad jakąkolwiek autentyczną prawicą konserwatywno-katolicko-niepodległościowo-patriotyczno-narodową. Nie przypadkiem wymieniam tutaj te 5 składników, gdyż w istocie to one definiują tożsamość ideową tej formacji.

Tak też wynika z wypowiedzi wielu zwykłych zwolenników PO czy opozycji lewicowej. Wykazują oni daleko idącą niechęć do PiS-u właśnie nie tyle jako do partii "niszczącej fundamenty państwa prawa", likwidującej demokrację czy dążącej do Polexitu (bo, jak starałem się to pokrótce uzasadnić, te obawy są bezpodstawne), ale do partii, która:
1. wierna jest tradycyjnym, konserwatywnym wartościom;
2. pozytywnie postrzega rolę Kościoła Katolickiego;
3. opowiada się za zachowaniem pełnej niepodległości Polski i wzmocnieniem jej podmiotowości;
4. traktuje społeczeństwo polskie jako autonomiczną wspólnotę ludzi współdecydujących o losie swojego kraju (to jest tzw. "populizm");
5. uważa patriotyzm za obowiązek każdego obywatela;

Te pięć cech zniechęca wielu ludzi do PiS-u. Na pewno warto zastanowić się nad przyczynami tej niechęci, tutaj jednak zapiszę jedynie ogólne konkluzje wynikające z tego zastanowienia. Otóż przeciwnicy PiS-u w tych czterech zagadnieniach żywią pewne uprzedzenia, polegające na tym, że:
1. konserwatyzm i tradycję utożsamiają ze wstecznictwem i obskurantyzmem i postrzegają jako obciążenie, jako bezsensowny hamulec rozwoju, postępu, który przecież jest dobry, bo dzięki niemu żyje się lepiej, wygodniej, mądrzej.
2. Kościół Katolicki uważają wyłącznie za instytucję, która ten konserwatyzm petryfikuje, a zarazem szkodzi ludziom poprzez "mówienie im, jak mają żyć". Kościół to też na dodatek siedlisko pedofilów;
3. według nich nie ma potrzeby wzmacniać niepodległości Polski, ponieważ w czasach, gdy państwa funkcjonują w obrębie większych struktur międzynarodowych takich jak Unia Europejska, to właśnie te ostatnie gwarantują więcej praw obywatelom i pozwalają na szybszy rozwój. Ograniczenie suwerenności na ich rzecz jest więc korzystniejsze;.
4. społeczeństwo polskie ma tyle wad wynikających z historycznego dziedzictwa, że nie ma sensu głębiej wsłuchiwać się w jego głos, nie ma sensu uprawiać "populizmu". To oświecone elity, które prowadzą Polskę ku świetlanej przyszłości w ramach Unii Europejskiej, powinny wychowywać Polaków w duchu demokratyczno-liberalnym. Innymi słowy, to elity powinny sterować społeczeństwem, a nie społeczeństwo elitami.
5. patriotyzm w ich pojęciu może być do pewnego stopnia wyrażany symbolicznie, ale już każdy przejaw tzw. "dbania o polskie interesy" należy utożsamić z nacjonalizmem i uznać za zjawisko niepożądane;

Z tego względu bardzo trudna jest dyskusja między oboma zwaśnionymi obozami politycznymi, gdyż sięga ona do głębiej zakorzenionych fundamentów światopoglądu ich przedstawicieli. Często posługują się oni pretekstami, czyli fałszywymi, pozornymi argumentami, tendencyjnie dobierając fakty, gdy tak naprawdę istota sporu leży gdzieś pod powierzchnią.

Dlatego gwoli uczciwości chciałbym, aby było jasne, iż bliżej mi do tej strony sporu, która uważa, że:

1. konserwatyzm nie oznacza zgody na wszelkie zmiany, ale na ewolucyjne zmiany dokonywane z roztropnym namysłem, a nie podyktowane modą czy chęcią naśladownictwa trendów płynących z Zachodu. Nie muszą też one być zawsze ukierunkowane na poszerzenie zakresu wolności - może być zupełnie przeciwnie. Konserwatyzm to pewien sposób myślenia, który uznaje znaczenie pewnych tradycyjnych, ponadczasowych wartości;
2. Kościół Katolicki nie szkodzi ludziom, lecz pomaga im budować wspólnotę opartą o pozytywne wartości i dobre wzorce moralne;
3. niepodległość Polski należy wzmacniać, gdyż posiadanie niepodległego państwa realizującego interesy narodowe jest warunkiem pomyślności każdego z nas;
4. elity powinny przewodzić narodowi, pod warunkiem jeśli wywodzą się z tego narodu i mają do niego co do zasady pozytywny stosunek (co nie znaczy: bezkrytyczny), w takim sensie, że są wierne narodowi i działają dla jego dobra;
5. patriotyzm jest siłą napędową rozwoju każdego państwa, jego funkcjonowanie bez patriotyzmu przypomina małżeństwo bez miłości - sprowadza się jedynie do wspólnego zamieszkiwania i więzów formalnych;

Jak wobec nierozstrzygalności tego narodowego podziału dokonać trafnego wyboru przywódcy państwa, którego decyzje wpływają na los wszystkich obywateli? Czy jest jakaś wspólna płaszczyzna porozumienia?

Być może tą płaszczyzną są obiektywnie istniejące interesy, których realizacja jest korzystna dla każdego, bez względu na poglądy. O ile możemy bowiem mieć skrajnie różne opinie na tematy światopoglądowe, etyczne, o tyle każdy z nas chce się bogacić, mieć dostęp do dóbr materialnych, które zapewniają wygodne i ciekawe życie.

Ten cel da się zrealizować tylko poprzez ochronę polskiej własności i obronę polskiej suwerenności ekonomicznej. Nigdy nie staniemy się bogaci, jeśli stale będziemy pracować na stanowiskach niższego i średniego szczebla w zagranicznych korporacjach lub jeśli nasz kapitał będzie pozostawał pod kontrolą obcego. Zyski wypracowane w Polsce muszą pozostawać w Polsce i być tutaj, na miejscu, reinwestowane, a nie wyprowadzane za granicę. W przeciwnym razie nadal będzie skazani na emigrację, a dodatnie wskaźniki stwarzać będą tylko pozory rozwoju, który w naukach ekonomicznych trafnie nazywany jest "dryfem".

Nigdy też jako obywatele nie poprawimy trwale swego ekonomicznego położenia, jeśli nasze państwo nie utworzy infrastruktury na odpowiednio wysokim poziomie, która zapewnia to, co po angielsku nazywa się "connectivity" - połączoność, od której zależy szybkość i jakość dziejących się w naszej przestrzeni procesów ekonomicznych, wymiany handlowej, migracji ludzi itd. To właśnie te dwa czynniki: polska własność, podmiotowość i odpowiednia infrastruktura są kluczowe dla dalszego efektywnego rozwoju.

Kto spośród dwóch kandydatów, którzy weszli do 2 tury wyborów lepiej realizuje zadania w tej sferze? Przeanalizujmy dwa charakterystyczne przykłady, choć oczywiście nie wyczerpuje to listy podobnych przypadków.

Od 1996r. Polska kupuje gaz od Rosji w ramach kontraktu jamalskiego. Zgodnie z zapisami tej umowy, każda ze stron może co 3 lata wystąpić o zmianę ceny, jeśli uzna ją za niekorzystną lub nieodpowiadającą cenom rynkowym. Z tej możliwości skorzystała Polska w listopadzie 2014r., kiedy to PGNiG złożył wniosek o renegocjacje cen. Trwające następny rok negocjacje zakończyły się jednak fiaskiem, w związku z czym polska spółka w maju 2015 przekazała spór do rozstrzygnięcia przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie. W toku tego postępowania, w lutym 2016r., czyli już po zmianie władz PGNiG, kiedy to prezesem został Piotr Woźniak, spółka złożyła przed Trybunałem w Sztokholmie pozew przeciwko Gazpromowi. Po 5 latach batalii w marcu 2020r. Trybunał wydał korzystny dla Polski wyrok, na mocy którego na początku lipca Gazprom zwrócił stronie polskiej 1,5 mld dolarów.

Jest to niewątpliwy sukces prezesa Piotra Woźniaka i powołanej przez niego ekipy ekspertów i prawników, którzy prowadzili naszą sprawę przed Trybunałem Arbitrażowym. To dobrze pokazuje, czym tak naprawdę są te osławione "kadry dobrej zmiany", które w mniemaniu wielu osób są rzekomo tak bardzo niekompetentne. Rzeczywistość jak zwykle wygląda zgoła inaczej, niż to przedstawiają tzw. "obiektywne" media.

Porównajmy to sobie do sytuacji sprzed 2015r. Otóż kontrakt jamalski od początku nie przewidywał zbyt korzystnych warunków dla Polski, jednak w 2010r. Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki w rządzie PO-PSL, postarał się, aby go jak najbardziej przedłużyć i byśmy płacili za gaz jak najwięcej. Pierwotna propozycja dotyczyła przedłużenia kontraktu aż do 2037r., co wobec rosnącej popularności importowanego gazu skroplonego LNG było absurdalne. Na szczęście dzięki interwencji Komisji Europejskiej (rzekomo "europejski" rząd Donalda Tuska nie chciał akurat tutaj przestrzegać unijnego prawa) aneks w tej postaci został zablokowany, a kontrakt ma trwać do 2022r, choć zgodnie z podpisanym aneksem zakładał niekorzystną formułę cenową. Jak by tego było mało, "polski" rząd chciał wtedy umorzyć Gazpromowi dług w wysokości 1,2 mld zł. Rosyjskie interesy miały tu pierwszeństwo.

Co zatem jest lepsze dla Polski? Odzyskiwanie długów, czy ich umarzanie, dywersyfikacja dostaw gazu i obniżanie cen, czy ich podwyższanie? Pozostawiam to do oceny Szanownym Czytelnikom.

Platforma Obywatelska w swych materiałach propagandowych, a także ustami swych zwolenników, których nie brak także wśród dziennikarzy, nieustannie opowiada o konieczności "odbudowy pozycji Polski na arenie międzynarodowej" i oskarża rząd PiS o osłabianie tej pozycji, o marginalizację Polski. Twierdzi, że za jej rządów Polska "płynęła w głównym europejskim nurcie", a teraz jest "skłócona" z naszymi "europejskimi partnerami", a dobre stosunki ma jedynie z "populistycznymi" i dążącymi do "autorytaryzmu" przywódcami takimi jak Orban czy Trump.

Spójrzmy zatem na jeden tylko fakt unaoczniający, jak to "silna" i "wiele znacząca" była Polska pod rządami tejże partii. Otóż według informacji podanych przez "Gazetę Wyborczą" (a więc zupełnie obiektywne, rzetelne medium), przez 2 lata, począwszy od 2006r. Rosjanie zamknęli Cieśninę Piławską dla ruchu polskich statków. Jak zareagował na to rząd PO reprezentowany przez ministra "Radka" Sikorskiego? Otóż.. poprosił niemieckiego ministra spraw zagranicznych Franka Walter-Steinmeiera o wstawiennictwo u rosyjskiego szefa dyplomacji Siergieja Ławrowa. Co charakterystyczne, "Gazeta" podkreśla, iż "Niemcy są Sikorskim zachwyceni, bo polski minister bardzo aktywnie angażuje się w politykę europejską.". A więc zuch chłopak z tego naszego ministra, popiera nas we wszystkim, więc obiecamy mu, że "zobaczymy, co da się zrobić".

Równie znamiennym fragmentem artykułu "GW" (link w źródłach) jest zacytowana wypowiedź "polskiego dyplomaty":

"To, że niemiecka dyplomacja wspiera, jest pomaga samym Niemcom. Nikt teraz przecież nie zarzuci u nas Steinmeierowi, że pojechał do Moskwy knuć z nowym prezydentem Rosji - mówi polski dyplomata".

Takich to właśnie mieliśmy "dyplomatów", czy może raczej - "dyplomatołków". Według ich logiki, jeżeli niemiecki minister "przyjął całą polską argumentacje w sprawie cieśniny.", to "na bank" oznaczać to musi, że nie będzie niczego "knuł" z "nowym" prezydentem Rosji (Miedwiediewem).

Tak to właśnie wyglądało, tak właśnie działają owi "dyplomaci": na szantaż gospodarczy ze strony Rosji nie potrafią odpowiedzieć żadnymi sankcjami ani rozwiązać problemu u źródeł, a jedyne, co potrafią, to starać się o wstawiennictwo niemieckiego ministra i cieszyć się z tego, że się łaskawie zgodził z naszą argumentacją. Media sprzyjające tego typu "dyplomatom" są oczywiście równie zachwycone, jak świetnie ta dyplomacja działa! Jaki wielki sukces osiągnęliśmy, jakie dobre relacje mamy ze swoimi "partnerami"! Poklepywanie po plecach i zapewnianie o dobrych relacjach na użytek wewnętrznej propagandy - oto cała kwintesencja polskiej "strategii" w tamtym czasie.

Ostatecznie spór zakończył się podpisaniem umowy z Rosjanami w 2009r., na mocy której Rosja zachowała pełne prawo do zamknięcia cieśniny ze względów np. "ekologicznych", czyli praktycznie każdych, które uzna za wystarczający pretekst.

A jakie mogłoby być "rozwiązanie problemu u źródeł"? Otóż takie, jakie jest właśnie realizowane za rządów PiS-u, również dzięki wsparciu Prezydenta Andrzeja Dudy: zamiast pozostawać zdanym na łaskę Putina i zamiast prosić o wstawiennictwo niemieckiego ministra, po prostu przekopiemy Mierzeję na naszym terenie, dzięki czemu będziemy mogli w pełni wykorzystać potencjał portu w Elblągu i nie będziemy musieli się na nikogo oglądać. Tak właśnie należało zrobić już dawno, problem w tym, że nie robiono tego, ponieważ przez wiele lat rządzili Polską ludzie o mentalności Rafała Trzaskowskiego, który stwierdził choćby to, iż nie ma sensu budować Centralnego Portu Komunikacyjnego, gdyż planowana jest już budowa odpowiedniego lotniska w Berlinie. Natomiast o przekopie Mierzei wyraził opinię, iż ze względu na kryzys spowodowany epidemią należy odłożyć ten projekt o kilka lat, a pieniądze przeznaczyć na szpitale.

Jestem ciekaw, jak oceniają taki pomysł ci, którzy zwykle grzmią o "populizmie" i "rozdawnictwie"? Przecież to jest całkowicie kompromitująca tego kandydata wypowiedź, która świadczy o tym, że nie ma on zielonego pojęcia o tym, jak finansowane są tego typu inwestycje i nie rozumie, że w momencie, gdy są już podjęte pewne zobowiązania wobec kooperantów biorących udział w tym przedsięwzięciu, nie można sobie tak nagle przesunąć tych środków na "premie dla lekarzy". Ten człowiek chce być prezydentem Polski, a kompletnie nie zna zasad polityki budżetowej i uprawia demagogię w najczystszej postaci.

Niemniej jednak całokształt jego realnych dokonań jest niezwykle spójny: tak jak "naprawiał" pewnej pani drzwi za pomocą taśmy klejącej, tak jak za kwotę, bagatela, 920 tys. zł urządzał warszawiakom "strefy relaksu" w najbardziej zatłoczonym i zakurzonym miejscu w stolicy, tak jak stara się jak tylko może naprawić system odprowadzania ścieków do oczyszczalni "Czajka" i tak jak profesjonalnie zarządza spółkami miejskimi odpowiedzialnymi za kanalizację, tak też pięknie nas urządzi jako nowy Prezydent. Śmiem twierdzić, iż jest to człowiek zupełnie nieodpowiedzialny, niekompetentny i wystarczy spojrzeć na niego przez chwilę, by dostrzec, że jest także kompletnie oderwany od rzeczywistości, z głową w chmurach, jakby duchem był gdzie indziej, jakby realne problemy go w ogóle nie obchodziły, bo liczy się dla niego tylko jedno: walka z PiS-em i rewolucja obyczajowa. Dlatego z tak wielką determinacją i ochotą wprowadza w Warszawie pomysły typu "Tramwaj Różnorodności" i "hostel dla osób nieheteronormatywnych", za to problem wyrzucanych z mieszkań lokatorów - ofiar mafii reprywatyzacyjnej, która zagnieździła się w Ratuszu (jak przyznała sama poprzednia Prezydent) dla niego nie istnieje.

Na pytanie "o czym są te wybory" odpowiedź jest więc arcyboleśnie prosta: o tym, co zawsze, czyli o tym, jak będą realizowane nasze żywotne interesy, a właściwie o tym, czy w ogóle będą realizowane. Różnica poziomu, różnica klas, między oboma kandydatami jest aż nadto widoczna, a jeśli ktoś jeszcze ma w tym względzie wątpliwości, to odsyłam do źródeł.

Źródła:

https://www.pb.pl/tusk-wybory-do-pe-najwazniejsze-w-historii-749783

https://www.newsweek.pl/newsweek-polska-wydanie-82020/e536gzd
http://pgnig.pl/aktualnosci/-/news-list/id/pgnig-otrzymalo-zwrot-pieniedzy-za-gaz-kupiony-w-ramach-kontraktu-jamalskiego/newsGroupId/10184
https://www.energetyka24.com/oze/rewolucja-na-jamale-kuriozalna-umowa-z-gazpromem-przechodzi-do-historii-analiza

https://biznesalert.pl/maciazek-kontrakt-jamalski-powinny-zbadac-sluzby/
https://wgospodarce.pl/informacje/51289-negocjacje-gazowe-z-lat-2008-2011-daly-gazpromowi-prezent-wart-1-mld-zl
https://wpolityce.pl/polityka/129671-za-gaz-placimy-jak-za-przyslowiowe-zboze-to-skutek-umowy-ktora-w-grudniu-2010-wicepremier-pawlak-podpisal-ze-sieczinem
https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/108573,polska-umorzy-wielki-dlug-gazpromu.html
https://wyborcza.pl/1,75399,5212914,Niemcy_wstawiaja_sie_za_Polska_w_Moskwie.html
https://warszawa.naszemiasto.pl/tramwaj-roznorodnosci-rusza-w-miasto-nietypowa-akcja-nauczy/ar/c4-4917986
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,24343846,azyl-bezpieczenstwa-dla-osob-lgbt-powstanie-hostel-dla-nieheteronormatywnych.html

Twoja reakcja na artykuł?

0
0%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group