Wtorek, 3 grudnia
Imieniny: Franciszka, Ksawerego
Czytających: 14383
Zalogowanych: 94
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Artykuł Czytelnika: WYBIERAMY (?)

Autor: gochaha
Czwartek, 11 października 2018, 9:10
Zbliżają się wybory samorządowe. Wybierzemy tych, którzy będą przez najbliższe cztery lata zarządzali sporą częścią naszych pieniędzy i stanowić prawa nas dotyczące na poziomie lokalnym. Mówię „wybierzemy”, ale oczywiście jest to słowo użyte na wyrost, bo w miastach powyżej 30 tys. Mieszkańców, miastach na prawach powiatu, nasze głosy są liczone idiotycznie, to znaczy najpierw sumowane są głosy oddane na listę wyborczą i sprawdza się, czy przekroczyły próg wyborczy, potem mandaty rozdziela się według wzoru d’Hondta między komitety. Taka ordynacja zwie się proporcjonalną, ale nie jest proporcjonalna. Jest to tak naprawdę ordynacja partyjna uniemożliwiająca lub mocno utrudniająca kandydowanie pojedynczym, niezrzeszonym obywatelom. Z takich przepisów wyborczych wynika też często, że kandydaci, którzy otrzymali najwięcej głosów, nie zostają wybrani. Bo ich ugrupowanie nie przekroczyło progu wyborczego.

Ale przejdźmy do meritum. Na takie przepisy wyborcze – jeszcze bardziej upartyjnione przez ostatnie zmiany w przepisach – nie mamy obecnie wpływu. Co zatem zrobić? Czy musimy poddać się i wybierać między dżumą a cholerą? Z moich obserwacji wynika, że popełniamy podczas wyborów (nie tylko samorządowych) dwa zasadnicze błędy:

1) sugerujemy się tym, co mówią inni, koledzy w pracy, media, sondaże i na ich podstawie nie tyle może weryfikujemy poglądy, co zniechęcamy samych siebie i innych, powtarzając: „na tego bym zagłosował, ale on nie ma szans”. W rezultacie obawiając się tzw. Straconego głosu, oddajemy go na „mniejsze zło”, czyli przeciwko temu, kogo bardziej nienawidzimy. (Tu pojawia się inny mechanizm psychologiczny – nasze wybory bardzo często nie mają nic wspólnego z racjonalnością a są jedynie grą emocji – wykreowanych przez media).

Proponuję tym razem zagłosować zgodnie z przekonaniem – bez kalkulacji politycznych. Wówczas może okazać się, że kandydaci „bez szans” przekroczą próg wyborczy i wejdą do rady miasta, czy sejmiku. Nie bójmy się głosów „straconych”. Oddawanie ich na „mniejsze zło” jest większą stratą.

2) głosujemy na osoby, a nie na listy, często na znanych nam i lubianych społeczników, powtarzając z uporem maniaka: „nie głosujmy na jedynki”. To się nie sprawdza. Zachodzi banalnie prosty mechanizm – głosy znajomych oddane na pana Wieśka i panią Alę z dalszych miejsc podzielą się, gdy tymczasem znana powszechnie i medialnie „jedynka” zbierze głosy tych mniej zorientowanych. Zdarzają sie wyjątki, niemniej są ich śladowe ilości. Wchodzą „jedynki” i tyle. Gdyby była ordynacja większościowa i każdy startowałby samodzielnie (jak jest w wyborach prezydenckich), to faktycznie głosy podzieliłyby się sensownie. W tej ordynacji wystawianie fajnych ludzi na dalszych miejscach służy wyłacznie nazbieraniu głosów na listę, zeby przekroczyć próg wyborczy. Wchodzą „jedynki”.

Proponuję zatem przyjąc takie założenie: jeśli mogę z czystym sumieniem oddać głos na jedynkę – mogę głosować na dowolnego dalszego na liście kandydata, Jeśli nie – wybieram inną listę. Głupie? Tak jak ordynacja :D

P.S. Na marginesie od kilku lat dręczy mnie pytanie, czy w ramach jednej listy ilość głosów na kandydata ma znaczenie, czy też ustalenia tego, kto zasiądzie w radzie i sejmiku, dokonują się gdzieś w kuluarach.

Twoja reakcja na artykuł?

0
0%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group