Artykuł Czytelnika: Żal za utraconym, czyli wspomnienie dworca w Cieplicach
Dziś od maja tego roku raptem dwie wiaty przystankowe, niezbyt wygórowana liczba ławek, brak toalety, płotek z widokiem na krzaki i skład węgla. Do tego niezbyt jasna informacja jak dojść do uzdrowiska, w którą stronę się kierować, nie mówiąc już o braku chodnika i dobrego zabezpieczenia od strony ulicy...
To wszystko sprawia, że łza się w oku kręci i z dworca kolejowego w najstarszym uzdrowisku polskim zrobił się przystanek kolejowy w stylu Kozia Wólka, gdzieś w zapomnianej części kraju.
W czasach kiedy niemal wszędzie zachęca się do korzystania z rozmaitych środków pomostowych po to, by umożliwić rozwój tzw. transportu zbiorowego, bo taniej, bo bezpieczniej, wreszcie bardziej ekologicznie - okazuje się, że ten przykład chociażby w Cieplicach się nie sprawdził. Mam nawet takie przeczucie graniczące z przekonaniem, a nawet pewnością, że większość z tego to puste obietnice, marketingowy slogan, a nie namacalne dowody.
Dobrze, że przynajmniej renoma uzdrowiska jest na właściwym poziomie, kuracjusze są zadowoleni, a i posiłki - zwłaszcza obiady - są w znakomitym stylu (wiem, bo miałam okazję kilkukrotnie skosztować i gorąco polecam, podobnie jak zabiegi na wysokim poziomie), bo inaczej nie wiem, jak by to wszystko miało się obronić, pozostając żałosnym wspomnieniem minionych czasów utraconych…