Artykuł Czytelnika: Gdy zło wychodzi z cienia, a my gasimy latarki...

A jednak – co robi część opinii publicznej? Nie oburza sie na fakt, że ktoś zginął. Nie krzyczy z rozpaczy nad tym, jak chory musiał byc ten, kto siekierą zamordowal kobietę. Nie domaga się refleksji nad stanem psychicznego zdrowia młodych ludzi, brakiem profilaktyki, agresją w przestrzeni publicznej.
Nie. Zamiast tego oburza sie na... tych, którzy opublikowali filmik z ujęcia sprawcy. "Po co to pokazywac?", "To nic nie wnosi", "A co, jesli obejrzą to dzieci?", "Nie da się już na to patrzeć..."
Ot, polska wersja zamiatania rzeczywistosci pod dywan...
Zamiast nazywać zło – gasimy latarki
W momencie, gdy potrzeba swiatła, odwagi i głośnego nazwania tego, co się wydarzyło, pojawia sie chór potulnych cenzorów rzeczywistości. Ludzi, którzy uwierzyli, że skoro o czymś nie mówimy, to tego nie ma. Że jeśli nie pokazujemy przemocy, to przestaje istnieć.
To nie świadomość nimi kieruje, tylko lękliwa potrzeba wygody. Przekonanie, że brutalna prawda psuje nastrój. Że nie wypada jej wnosić do przestrzeni, w której lubimy się czuć "komfortowo". Jakby życie miało obowiązek być estetyczne.
Mechanizm ten jest banalny i przerażająco powszechny. W obliczu zła, które nas przerasta – oburzamy się nie na zło, lecz na tych, którzy o nim mówią. Bo to bezpieczniejsze. Bo łatwiej uciszyć świadka niż stawić czoła rzeczywistości.
Niedojrzałość emocjonalna w wersji dorosłej
Ci sami ludzie, którzy mówią, że "dzieci mogą to zobaczyć", oddają tym dzieciom telefony bez kontroli na cały dzień. Ci sami, którzy rzekomo "bronią wrażliwości", oburzają się tylko wtedy, gdy zderzają sie z faktem, który nie pasuje do ich pastelowego obrazu świata.
To nie wrażliwość. To ucieczka. To emocjonalna niedojrzałość ubrana w moralizatorski ton. Dzieci nie uczą się empatii przez filtr na TikToku. Uczą się jej, kiedy dorośli mówia prawdę. Nawet, jeśli jest trudna. Nawet, jeśli boli.
Wychowanie w sztucznej sterylności rodzi nie mądrych, ale bezbronnych. Jeśli nie nauczymy młodych ludzi rozpoznawać zla, stawiać mu czoła i reagować – wychowamy pokolenie naiwnych ofiar.
Nie komfort, tylko odwaga
Nie trzeba byc psychologiem społecznym, by zrozumieć, co kieruje tymi, którzy "proszą o usunięcie" niewygodnych nagrań. Oni nie chcą, by rzeczywistość byla mniej brutalna. Oni chcą, by ich obraz świata pozostał niezakłócony. To ich ego, nie ich dzieci, potrzebuje ochrony.
Odwaga cywilna dziś nie polega na krzyczeniu na ulicy. Polega na mówieniu prawdy – także w internecie. Także wtedy, gdy spotyka nas za to fala "estetycznego" oburzenia.
Możemy dalej udawać, że jak nie pokażemy przemocy, to ona zniknie. Ale wtedy przemoc przyjdzie do nas – do domu, do szkoły, do następnego uniwersytetu – i nikt już nie będzie miał odwagi nawet spojrzeć.
Bo zło rośnie tam, gdzie milczymy. A jeszcze szybciej – tam, gdzie uciszamy tych, którzy przestali milczeć.