Sobota, 19 kwietnia
Imieniny: Konrada, Leona
Czytających: 9425
Zalogowanych: 91
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Artykuł Czytelnika: Kurort kulturalnie nieobecny? Managerze Hotelu to dla Ciebie!

Autor: Karpacz4people
Środa, 16 kwietnia 2025, 10:45
Region Karkonoszy, Jeleniej Góry – z jego uzdrowiskiem w Cieplicach, szlakami Karpacza i poetyką Szklarskiej Poręby – od zawsze nosił w sobie więcej niż tylko walory krajobrazowe. Tu kultura miała szansę współistnieć z turystyką. Bywało, że wieczór w hotelowej sali balowej lub salonie przy koncertach „Concerti Pasquali” stawał się dla gości równie ważny jak poranny spacer po Parku Zdrojowym. Festiwal Dell'Arte tętnił w przestrzeniach, które dziś zdają się zamknięte na ducha sztuki.

Coraz częściej słychać w branży hotelarskiej, że „koncert to komplikacja”. Że „artysta to wydatek”. Że „goście wolą basen i bufet”. Tymczasem wiele obiektów turystycznych zaniża wartość pracy twórczej, oferując artystom granie „do kotleta”, często z playbacku, z minimalnym (albo żadnym) wynagrodzeniem – traktując obecność muzyki nie jako inwestycję w jakość doświadczenia gościa, ale jako zbędny koszt.

Zabrakło dialogu. Zabrakło współodpowiedzialności. A przede wszystkim – świadomości, że kultura buduje prestiż i długofalowy wizerunek regionu. Że artysta, śpiewak, muzyk to nie dodatek do spa, ale ambasador emocji, historii, klimatu miejsca. Że turysta, który wraca, to ten, który coś przeżył.

Można i trzeba stworzyć model współpracy między artystami a hotelarzami, który przywróci kulturze należne miejsce. Trzeba na nowo odkryć rolę obiektów turystycznych jako animatorów lokalnej tożsamości. Nie z obowiązku – lecz z potrzeby serca, świadomości i dobrego smaku.

Muzyka, która leczyła. O zapomnianej tradycji artystycznej kurortów Dolnego Śląska

Zanim powstały dzisiejsze strefy wellness & spa, zanim „relaks” zaczęto kojarzyć z hydromasażem i saunarium, uzdrowiska Karkonoszy rozumiały coś głębszego: że prawdziwe zdrowie potrzebuje również sztuki. Potrzebuje emocji, wzruszeń, harmonii – które daje muzyka, teatr, kontakt z artystą.

W Cieplicach, gdzie dziś turyści mijają budynek dawnego Teatru Zdrojowego, przez dekady regularnie odbywały się koncerty dla kuracjuszy. To właśnie uzdrowisko było ich gospodarzem – organizowało występy kwartetów, lokalnego chóru, orkiestry kameralnej, recitale fortepianowe, wieczory z operetką. Jeszcze przed II wojną światową działała tu stała orkiestra uzdrowiskowa, podobnie jak w Świeradowie-Zdroju, gdzie muzyka na żywo towarzyszyła codzienności spacerów po Domu Zdrojowym.

W Karpaczu funkcjonowała niegdyś muzyka promenadowa – koncerty odbywały się w specjalnej muszli koncertowej, zapraszając mieszkańców i gości do wspólnego przeżywania letnich wieczorów przy dźwiękach klasyki i muzyki popularnej. Borowice tętniły poezją śpiewaną. Szklarska Poręba – i jej artystyczna Średnia Szklarska z "Pod Ponurą Małpą"– gościła wybitnych twórców, podobnie jak Jagniątków, gdzie w willi „Wiesenstein” żył i tworzył Gerhart Hauptmann, laureat literackiej Nagrody Nobla. Wraz z bratem Carlem Hauptmannem byli oni duchowymi ojcami karkonoskiej kolonii artystycznej – skupiającej malarzy, pisarzy, muzyków i myślicieli.

Dla ówczesnych lekarzy uzdrowiskowych muzyka i teatr nie były „rozrywką” – były terapią. Zalecano je na równi z kąpielami borowinowymi i wodami mineralnymi. Artyterapia – zanim stała się modnym hasłem współczesnej rehabilitacji – była częścią uzdrowiskowej praktyki. „Kontakt ze sztuką na żywo koi nerwy, harmonizuje rytm serca, wzmacnia psychikę” – pisali balneolodzy z przełomu XIX i XX wieku. Kuracjusz nie tylko „brał zabiegi”, ale uczestniczył w kulturalnym rytuale zdrowienia. Dziś, patrząc na ofertę "dancingów", nieczynną przez lwią część sezonu muszlę koncertową i brak muzyki w sercu uzdrowiska, trudno nie zapytać: czy naprawdę możemy mówić o kontynuacji tradycji, skoro wyrugowaliśmy z niej sztukę?

Gdy kultura staje się kosztem. O zaniżaniu wartości pracy artysty.

Nawet tam, gdzie pojawia się chęć „organizowania czegoś kulturalnego”, często nie idzie za tym zrozumienie, czym ta kultura naprawdę jest i jaką ma wartość. Właściciele i menadżerowie obiektów turystycznych coraz częściej deklarują zainteresowanie „muzyką na żywo”, ale traktują ją jak dodatek do wieczornego programu animacyjnego – jakby artysta był kolejną pozycją w harmonogramie SPA.

Lokalni artyści – śpiewacy, muzycy, aktorzy – regularnie dzielą się gorzkimi historiami: o propozycjach występu za symboliczną stawkę, o hotelarzach, którzy wykłócają się o każdą złotówkę, jakby występ artystyczny był fanaberią, a nie profesjonalną usługą wymagającą przygotowania, instrumentów, dojazdu, talentu i doświadczenia.

Zdarza się, że artysta słyszy: „ale przecież to tylko 120 minut, za co tyle pieniędzy?”. Nie bierze się pod uwagę lat nauki, kosztów edukacji, pracy głosem czy instrumentem, nie wspominając o logistyce występu, zakupie stroju, wizycie u fryzjera czy własnym sprzęcie nagłośnieniowym. Tymczasem nikt nie negocjuje z kucharzem kosztu kolacji czy z technikiem stawki za montaż sauny. Artyści są jedną z nielicznych grup zawodowych, którym ciągle trzeba się tłumaczyć z własnego cennika.

Najsmutniejsze jednak jest to, że wielu właścicieli obiektów nie potrafi – lub nie chce – wliczyć honorarium artysty w całościowy koszt pobytu gościa. Tymczasem koncert, recital, wieczór z muzyką na żywo to nie „dodatkowy koszt”, ale inwestycja w prestiż obiektu. To także konkretna wartość dodana dla gościa – coś, co zapamięta, co odróżni jego pobyt w Cieplicach czy Karpaczu od weekendu w dowolnym innym hotelu w Polsce. Dopóki artysta będzie traktowany jak niepotrzebne obciążenie budżetowe, dopóty nie odbudujemy prawdziwej kultury w regionie. Bo kultura wymaga nie tylko sceny – wymaga szacunku.

Kiedy kurort rozumie sztukę. Europa pokazuje, jak robić to dobrze

Spójrzmy na to, jak kulturę traktują inne uzdrowiska – te najbardziej prestiżowe i rozpoznawalne w Europie. Davos, St. Moritz, St. Gallen w Szwajcarii, Baden-Baden w Niemczech, Karlovy Vary lub Jachymov w Czechach – wszystkie te miejscowości są znacznie mniejsze niż Kotlina Jeleniogórska, a mimo to od dekad funkcjonują jako centra muzyki klasycznej i wydarzeń kulturalnych o międzynarodowej randze.

W Baden-Baden, w mieście liczącym nieco ponad 50 tysięcy mieszkańców, działa jedna z najbardziej prestiżowych sal koncertowych Europy – Festspielhaus Baden-Baden, gdzie regularnie występują największe gwiazdy opery i muzyki symfonicznej: Anne Sofie von Mutter, Jonas Kaufmann, Lang Lang, Berliner Philharmoniker, Riccardo Muti. Miejsce to łączy ofertę luksusowego SPA z najwyższej klasy kulturą – bo tam rozumie się, że jedno bez drugiego nie buduje wartości miejsca.

Karlovy Vary nie tylko słyną z międzynarodowego (!) festiwalu filmowego – organizowane są tam także kursy mistrzowskie muzyki klasycznej, recitale i koncerty w domach zdrojowych. Co ważne – miasto oferuje artystom bazę noclegową i infrastrukturę techniczną w zamian za ich udział w życiu kulturalnym uzdrowiska. A maleńki Jachymov? Adepci kursów mistrzowskich np.Maestry Gabrieli Beňačkovej występują w sanatoriach i przestrzeniach publicznych – ale nikt nie mówi im, że „powinni być wdzięczni, że mogą zagrać”.

W St. Gallen i St. Moritz kursy mistrzowskie organizowane są z pełną logistyką: noclegi, sale prób, zaplecze techniczne, kontakt z mentorem. W zamian – koncerty w przestrzeniach kurortu, które przyciągają zarówno kuracjuszy, jak i melomanów z całej Europy. To model partnerski, a nie „żebraczy”, oparty na wzajemnym szacunku i długofalowym myśleniu.

Tymczasem w Polsce – także w uzdrowiskach o wielkich tradycjach, takich jak Cieplice, czy kurortach takich jak Karpacz czy Szklarska Poręba – wciąż traktuje się artystów jako „koszt”, a nie wartość. 350 zł za 4h występu? To kpina za srednio 25 lat edukacji artystycznej i tytuł mgr sztuki. Ale za takie stawki się tu grywa. Kurorty, które mogłyby stać się przestrzenią dla mistrzowskich kursów śpiewu, kameralistyki, teatru muzycznego – nie oferują nawet symbolicznego wsparcia w postaci sali prób czy noclegu. Artyści są zmuszeni do samodzielnego finansowania pobytu i pracy twórczej – lub do grania za symboliczne kwoty, które uwłaczają ich profesjonalizmowi.

To nie jest kwestia pieniędzy. To kwestia świadomości i woli. Karlovy Vary czy Baden-Baden nie mają więcej „miejsca” niż Kotlina Jeleniogórska – mają za to spójną wizję, że kultura to część tożsamości kurortu, nie zbędny luksus.

Nie tak traktuje się sztukę. Grzechy główne hotelarskiego podejścia do artystów

Choć Kotlinę Jeleniogórską wypełniają urokliwe hotele, pensjonaty i obiekty SPA, a region kusi hasłami o wypoczynku w stylu premium, rzeczywistość artystów współpracujących z tutejszymi hotelarzami bywa dramatycznie odmienna. Zbyt często spotykają się oni z brakiem profesjonalizmu, szacunku i zwykłej uczciwości.

Standardem staje się wykłócanie się o każdą złotówkę honorarium – jakby występ artystyczny był niepotrzebnym dodatkiem, a nie wartością dodaną do oferty. Zamiast negocjacji – są licytacje „kto zrobi taniej”. Artysta, który zna swoją wartość, jest z miejsca skreślany. Nieważne, co potrafisz. Żądasz realnych stawek. A to jest problem. Bo przecież jesteś tylko grajkiem. Nie podpisuje się umów, a występy są odwoływane na dzień przed koncertem – bez rekompensaty, bez przeprosin, bez zrozumienia, że artysta poświęcił czas, energię, często zrezygnował z innych zobowiązań. To nie tylko nieprofesjonalne – to demoralizujące i krzywdzące. Instrumenty stojące w salach koncertowych – jeśli w ogóle są – nie są strojone, stoją zaniedbane, nieprzygotowane. Artysta musi „radzić sobie sam”. Zamiast organizacyjnego wsparcia – słyszy: „wystarczy, że pan coś zagra”.

Powszechną praktyką są opóźnienia w wypłacaniu honorariów – artysta musi sam się o nie dopominać, czasem miesiącami. Bywa, że proponuje mu się występ „na czarno”, bez umowy, bez podatków, bez zabezpieczeń – co jest nie tylko nieetyczne, ale i niezgodne z prawem.

Zero promocji. Wydarzenie z udziałem artysty bywa w ogóle nieanonsowane. Brak plakatu, brak informacji na stronie czy w mediach społecznościowych. Potem jednak pojawiają się pretensje: „dlaczego było tak mało gości?”... bywa, że pięciogwiazdkowe hotele oczekują, że artysta sam sobie wydrukuje plakat.

Zestawienie wszystkich tych grzechów pokazuje smutną prawdę: część hotelarzy nadal nie rozumie, jak współpracować z artystami. Nie zna zasad. Nie zna etyki branży. I dopóki nie nastąpi zmiana mentalności – dopóki artysta będzie traktowany jak problem, a nie partner – nie ma mowy o prawdziwym życiu kulturalnym w kurorcie.

Nieznane złoto regionu. Gdy diamenty świecą poza domem.

Jednym z najbardziej bolesnych paradoksów Kotliny Jeleniogórskiej jest to, że hotelarze i menedżerowie turystyki nie mają świadomości, jak wyjątkowym kapitałem artystycznym dysponuje ten region. Nie wiedzą – albo nie chcą wiedzieć – ilu laureatów międzynarodowych konkursów, ilu uczestników prestiżowych kursów mistrzowskich, nagradzanych kompozytorów, instrumentalistów koncertujących w Europie i Azji mieszka tuż obok. W Jagniątkowie, Cieplicach, Szklarskiej Porębie czy samej Jeleniej Górze. Zamiast sięgnąć po te nazwiska, po te głosy i talenty, na plakatach wciąż królują „gwiazdy” telewizyjnych talent-show – często o wątpliwej jakości wykonawczej, za to znanych z kilku minut anteny. Tymczasem artyści związani z Karkonoszami – ci, którzy z dumą reprezentują region na świecie – pozostają niewidzialni we własnym domu. Czy menadżer obiektu nie ma odwagi wykonać telefonu i zaprosić kogoś naprawdę wartościowego na scenę w swoim obiekcie? Hotele (Restauracje hotelowe) prześcigają się kolejnymi szefami kuchni z telewizyjnego show, a nie potrafą nakarmić duszy swoich gości.

Problem leży w braku rozeznania, w niedoinformowaniu, a czasem wręcz w ignorancji. Brakuje katalogów lokalnych artystów, baz kontaktowych, agencji, która wspierałaby kulturę lokalną – ale brakuje też dobrej woli, by się zainteresować. Bo przecież łatwiej i taniej „wziąć kogoś z programu” niż odkryć prawdziwą lokalną perłę. A przecież Kotlina Jeleniogórska wybitnymi nazwiskami stoi. Są tu śpiewacy operowi nagradzani w Sydney, czy występujący na deskach oper w Berlinie, San Francisco czy Pradze. Są instrumentaliści laureaci Wieniawskiego czy Chopinowskiego z dyplomami akademii europejskich. Są młodzi twórcy filmowi, wokaliści jazzowi z dyplomami, tancerze, aktorzy, reżyserzy. Wystarczy się rozejrzeć. I zrozumieć, że to nie tylko ludzie ze sztuki – to ambasadorzy regionu. Gdybyśmy teraz weszli na poziom pięknej, alternatywnej rzeczywistości, która... wcale nie musi być alternatywna, jeśli tylko ktoś otworzy oczy. To może być zysk o jakim nie śniłeś! A gdyby tak... Hotelarstwo znów spotkało się ze sztuką?

Wyobraźmy sobie, że coś się zmienia. Że któregoś dnia menadżerowie hoteli w Kotlinie Jeleniogórskiej siadają do stołu z artystami nie po to, by się targować – ale by współtworzyć. Że przestają widzieć w kulturze koszt, a zaczynają widzieć strategiczną inwestycję w wartość miejsca. Wyobraźmy sobie, że hotel w Cieplicach organizuje co tydzień wieczór z muzyką kameralną w oranżerii, w Szklarskiej Porębie śniadanie odbywa się przy dźwiękach gitary klasycznej, a w Karpaczu działa letnia scena, na której w piątki śpiewa sopranistka z wiedeńskim dyplomem, która mieszka... dwie ulice dalej. Wyobraźmy sobie gości, którzy nie przyjeżdżają tylko po to, żeby się zanurzyć w jacuzzi – ale po to, by przeżyć coś, co zostanie w sercu na zawsze. Gości, którzy zostawiają większe napiwki, bo ich wieczór był wyjątkowy. Którzy zamawiają dłuższy pobyt, bo trafili na koncert, o którym opowiedzą znajomym. Którzy wracają, bo poczuli, że byli dokądś zaproszeni – do opowieści, nie tylko do pokoju z widokiem. Widoczki to dziś za mało!

To nie utopia. To już dzieje się w Szwajcarii, Czechach, Niemczech. To się dzieje wszędzie tam, gdzie zrozumiano, że turystyka kulturalna to złoto. Że turyści, którzy szukają wrażeń intelektualnych i emocjonalnych, zostawiają więcej – finansowo, ale też duchowo. Że hotel, który tworzy wspomnienia, a nie tylko zapewnia śniadanie, buduje markę, nie tylko obłożenie. To nie jest tylko marzenie artystów. To konkretny, mierzalny potencjał. I jeszcze nie jest za późno, by po niego sięgnąć.

Drogi Menadżerze Hotelu,

Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych – życzę Ci spokoju, inspiracji i chwili refleksji.

Życzę Ci również, byś w nadchodzących miesiącach nauczył się dostrzegać i doceniać artystów, których zapraszasz. Byś zrozumiał, że lokalna sztuka nie jest dekoracją, a pulsującym sercem regionu. Że honorarium artysty to nie koszt do zredukowania, ale inwestycja, która się zwraca – z nawiązką. I nade wszystko – życzę Ci, abyś otworzył oczy. Spójrz na zachód, na Davos, Baden-Baden, Karlovy Vary – tam ludzie kultury są stałymi gośćmi hoteli, ambasadorami ich prestiżu i powodem, dla którego turyści wracają. Tam sztuka nie jest dodatkiem, ale fundamentem marki. Nie musimy ich gonić – możemy ich wyprzedzić, bo mamy wszystko, czego potrzeba. Tylko... musimy zacząć od szacunku.

Wesołych Świąt – i do zobaczenia na koncercie.

Twoja reakcja na artykuł?

2
100%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Czytaj również

Komentarze (7)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2025 Highlander's Group