Artykuł Czytelnika: Łoscypki, kierpce, ciupagi i kwaśnica – Karpacz wita!
Rozmawiam ostatnio z turystką, pada pytanie „ A wy tu jakieś galerie w Karpaczu macie? Chyba dopiero w Zakopanem, co?” – W Zakopanem, taaa.. Innym razem pytam jednej kobity, co to pierwszy raz w Karpaczu, jak jej dzień minął, co zwiedziła itp., na co dostaję odpowiedź „pierwsze co, poszukaliśmy z mężem jakiejś gospody, żeby spróbować tej waszej słynnej kwaśnicy”. Spuśćmy i tu zasłonę milczenia..
Szlag mnie trafia, normalnie mnie telepie, że robi się z nas góroli, choć nikt tu nigdy łowiecek na halach nie uświadczył, ale co z tego.. logika niektórym podpowiada, że skoro są góry, to i są górale. I jakoś turystów nie razi na „karpaczańskich” Krupówkach ten cały góralski szmelc, nie rażą te wszystkie pseudogóralskie gospody, przyprawiająca o mdłości muzyka i obskurne budki z oscypkami, które nie zapominajmy, są obowiązkowym zakupem przed powrotem do domu.
Szkoda, że tak mało czerpie się z bogatej kultury i tradycji Karkonoszy. Zioła, lektyki, tragarze – wokół tego powinno się budować markę i rozpoznawalność Karpacza! Dlaczego mając tak bogate zaplecze kulturowe, kopiujemy elementy z innego, jakże odmiennego regionu? Sam temat ziół, ziołolecznictwa, jest tak obszerny, że imprez tematycznych i produktów na ich bazie powinno być tu na pęczki, a tymczasem, ile takich produktów na bazie ziół możemy wymienić? …Likier Karkonoski, tak, i co dalej? Inną atrakcją, która przybliżyłaby turystom specyfikę Karkonoszy to mistrzostwa tragarzy lektyk, których organizacji zaprzestano z niewiadomych przyczyn. Żeby nie było, że tylko narzekam, owszem od kilku lat organizowane są dni smaków Liczyrzepy i jarmarki wyrobów regionalnych, co się bardzo chwali, bo choć trochę przybliża to specyfikę naszego regionu, jednak takie imprezy powinny odbywać się częściej, żeby potem jeden z drugim nie szukali tej „naszej słynnej kwaśnicy”. Hej!