Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 9500
Zalogowanych: 62
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Artykuł Czytelnika: O oknach

Autor: Obserwator
Wtorek, 5 grudnia 2017, 8:10
Mówi się, że nauka jest rodzajem „okna na świat”, bo otwiera wiele możliwości odkrywczego poznawania świata. Ale to nie jest pełna prawda. Trzeba bowiem wspomnieć choćby o „Oknie na parlament”, sztuce teatralnej, wprawdzie angielskiej, mówiącej o rozgrywającej się w hotelowym pokoju komedii o nieprzyzwoitych romansach” w świecie polityki.

Zastanowiło mnie, co znaczą słowa „nieprzyzwoity romans”. Jeśli bowiem istnieje nieprzyzwoity, to znaczy, że są też przyzwoite, a to już jest odkryciem. Romans w polskim tego słowa pojmowaniu jest miłością zdrożną, żeby nie powiedzieć – najczęściej cudzołożeniem. Kiedyś Aleksander Kwaśniewski umykał z hotelu sejmowego przez okno po drabinie, więc i nasi autorzy mogliby się popisać jakąś opowieścią na kanwie tego wydarzenia, nie sięgając do angielskich świntuchów.

Wikipedia, do której zajrzeliśmy, opowiada o tym, że określenie „okno na świat” można odmieniać przez przypadki i że dopełniacz liczby mnogiej poprawnie to „okien na świat”. Ciekawe, ale niepraktyczne. W tym samym źródle przeczytaliśmy, że to określenie („okno na świat”) posiada aż cztery synonimy w słowniku synonimów. Można je – dla przykładu – traktować metaforycznie, mówiąc o internecie, że jest takim właśnie „oknem”. Ale różni autorzy mówią, iż „oknem na świat” może być też „port” (szczególnie w krajach, które nie mają dostępu do morza), czy „telewizor”. W przypadku telewizora można uznać, że są to okna na świat jakieś dziwne, bowiem świat widziany w TVP info jest zupełnie inny, niż w TVN 24, chociaż to jest ten sam monitor i – podobno – ten sam świat.

A czy jest jakaś obowiązująca definicja okna? Cóż… to zależy, czy i kogo oraz z jakich powodów obowiązuje. Odnaleźliśmy list zrozpaczonego właściciela mieszkania, który zadał dramatyczne pytanie retoryczne - co to jest okno w sensie prawa budowlanego? On bowiem został uszczęśliwiony przez developera w nowym mieszkaniu trzema oknami, z których żadne się nie otwierało, choćby z tej przyczyny, że nie miało klamki. Prawo budowlane nie przewidziało sytuacji, że okno nie ma klamki. Wynika więc z tego na wprost, że okno to okno, z klamką, czy bez.

Prawo budowlane dostarcza zresztą dużo więcej wątpliwości. Zdecydowanie więcej dyktuje pytań, niż daje odpowiedzi. Czy ściana wypełniona szybą jest oknem, jeśli żadna szyba się nie uchyla? Szklana ściana jest ścianą, czy oknem? Czy może tylko „spełnia funkcję okna”, ale pozostaje ścianą? Żeromski Stefan też tego nie rozstrzygnął pisząc o „Szklanych domach”, ale on jest usprawiedliwiony, bowiem nie znał ostatniego rozporządzenia Ministra Infrastruktury w tej sprawie z 2002 roku.

Sądy (które teraz „przewietrza” minister Ziobro, nie używając klamek, a powodując przeciągi na miarę orkanu Grzegorz, albo i Ksawery) muszą rozstrzygać jeszcze poważniejsze problemy, w rodzaju: czy otwory okienne, wypełnione luksferami są oknem, czy murem? Czy jeśli budowlańcy w porywie fantazji zalepią dziurę w ścianie tzw. pustakami szklanymi (luksferami właśnie), to czy dokończą murowania, czy też wejdą w zawodowe kompetencje szklarzy?

Wśród ludów prymitywnych (pozornie żyjących dawno temu, ale pojedyncze osobniki owych ludów dotrwały do naszych czasów i wypełniają swoją działalnością definicję ludu prymitywnego) panowało przekonanie, że każdy otwór w ścianie jest oknem. Najpierw był to otwór jako otwór. Potem dopiero uznano, że można taki otwór zasłonić czymś, choćby rybim pęcherzem, co już było epokowym wynalazkiem, bo mniej wiało. Później do okien dodano okiennice, które nie są elementem okna, ale za to zasłaniają otwór. Okienny przecież. Ale… skoro przy ich pomocy można dodawać światła w domu, jeśli się je uchyli, albo ujmować, jeśli zamknie, to czy jednak nie należy ich zaliczyć do urządzeń okiennych?

Budowlańcy to gatunek ludzi szukających dziury w całym. Wprawdzie od razu rodzi się pytanie, czy każda taka „dziura w całym” (szczególnie w „całym” ustawionym pionowo) jest oknem, ale nie będziemy się tą wątpliwością tymczasem zajmować. Bardziej tym, że jeden z paragrafów prawa budowlanego mówi, że okno istniejące w pomieszczeniu przeznaczonym na stały pobyt ludzi powinno dawać tym ludziom szansę zobaczenia nieba. Ale… w przypadku choćby małych domów mieszkalnych okna czasami wychodzą na garaż. I co wtedy?

Zadając sobie naprawdę dużo pracy odszukaliśmy prawną definicję okna. Otóż jest to: „Element, konstrukcja zamykająca otwór w ścianie (albo w dachu) służący do oświetlania i przewietrzania pomieszczeń (w niektórych kultach nawet w celu ozdobnym). Uspokoiliśmy się, ale niesłusznie, bowiem okazało się, że „oeil-de-boeuf” (z francuskiego) też jest rodzajem okna („wole oko”), bo tak wymyślili Francuzi. Anglicy zaś, którzy się z Francuzami przez setki lat nie mogli dogadać (teraz też niekoniecznie, stąd – brexit) wymyślili inny rodzaj okna , tzw. bulaj. Na statkach. Ale oczywiście nazwali to po swojemu, bo nazwa „bulaj” pochodzi od angielskiego (od bull’s eye). Niby też bycze, jak francuskie, ale jednak inaczej.

Pozostaje jeszcze jedna wątpliwość, to znaczy witraż. Czy witraż w kościele jest oknem, jeśli nie spełnia definicji budowlanej, to znaczy nie służy do przewietrzania i nie daje światła, a odbiera, bo przez kolorowe szybki światła jest nieco mniej. Ale są wyjątki, o których można powiedzieć, że dodają światła, mimo że przeciętny witraż je zabiera. W Kaplicy Pamięci w toruńskim kościele Marii Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II na witrażu widać – poza św. Janem Pawłem, oczywiście – skromnie stojącą z boku postać Ojca Dyrektora. Taki witraż to skarb, chociaż klamki też nie ma i nie można go uchylić, żeby przewietrzyć. Za to światła dodaje. W każdym razie trudno spotkać kogokolwiek, kto oficjalnie mówiłby, że nie.

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group