Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 9602
Zalogowanych: 63
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Artykuł Czytelnika: Prezydent, Król, Premier i Naczelnik…

Autor: Obserwator
Piątek, 25 listopada 2016, 8:34
A może jednak Naczelnik, Król, a potem to już wszystko jedno, bo czy Premier, czy Prezydent zdają się tak samo dzielnie udawać, że dzierżą władzę. Tak czy inaczej, chodzi o najważniejsze postacie polityki polskiej. Postacie (niektórzy nowomodnie piszą „postaci”), bo trudno mówić o osobach w tej sprawie. Wszyscy wymienieni dzierżą władzę, a władza to sprawa umowy, czyli abstrakcji.

Sytuacja na rynku władzy nieco się skomplikowała po intronizacji Chrystusa na Króla Polski w ostatnią sobotę. Na rynku ludu pracującego miast i wsi sprawa też nie stała się prostsza. Zniknęła jakoś klasa robotnicza, czy – w wersji poszerzonej – robotniczo-chłopska. Trudno jest mówić o klasie inteligencji, gdy się ogląda dyskusję w Sejmie RP, która niewiele ma wspólnego z klasą, ani – tym bardziej – z inteligencją.

Trudno też ukryć, że jeden z komunikatów prasowych o treści: „Chrystus został wybrany na Króla Polski. Andrzej Duda nadal pozostaje Prezydentem” – też nie wyjaśnia zawiłości w relacjach wzajemnych obu wymienionych. Teoretycznie bowiem ktoś komuś powinien złożyć listy uwierzytelniające, ale w tym przypadku trudno sobie to wyobrazić. Król się uwierzytelniać nie musi, a Prezydent już to zrobił przed Prezesem. Ale i tu jest pewna niejasność, bo Prezes został ostatnio określony jako Naczelnik Państwa, więc nie wiadomo, czy to jest ta sama istota i status, chociaż można mniemać , że to jest ta sama osoba. Ta sama, ale nie taka sama.
O Premier nie mówimy, bo jej pozycja jest najmniej skomplikowana. Jest, bo jest, od czasu do czasu upewnia nas, że nad wszystkim panuje jej zastępca, co wielu uznaje – nie bez podstaw – za wyjątkowo finezyjny żart. Kobiety tak mają, żartują finezyjnie, co może potwierdzić każdy mąż, którego żona – jakby mimochodem i prawie bez słów – potrafi doprowadzić do białej gorączki.

Wracając jednak do liczniejszej zdecydowanie grupy tzw. ludu, musimy przyznać, że wielu z komentatorów przestaje już cokolwiek rozumieć.

W zasadzie władzę trzyma właśnie lud, ostatnio określany, jako suweren, może dlatego, że Polska nie jest już Ludowa, a (podobno) zaczyna być suwerenna. I wstaje z kolan. Logiki następstw w tym nie ma, bo skoro mamy Chrystusa Króla, to powinniśmy raczej przyklękać. Może z czasem programy państwowej telewizji wyjaśnią, że można klękać powstając, bo w tej telewizji obowiązuje zasada jej prezesa, iż „ciemny lud wszystko kupi”.

A lud kupi, bo dostał 500+, więc ma za co.

Tyle, że ów lud jednak mocno się podzielił, a specjaliści szukają sukcesywnie nowych określeń. „Suweren” to najogólniejsze i nikogo specjalnie nie obraża. Z określeniem grupy inteligenckiej jako „jajogłowych” sprawa się komplikuje, choćby dlatego, że zwyczajowo przypisuje się to nazwanie łysym facetom, a pozostają jeszcze kobiety. Widoczne są próby wdrożenia określenia „prekariat”, którego wielu używa bez większego zrozumienia, ale że dobrze brzmi i z niczym szczególnym się większości nie kojarzy, to i niewielu protestuje. W każdym razie „prekariat” brzmi zdecydowanie lepiej,, niż „łżeelity”, albo „sort”, obojętnie – lepszy, czy gorszy. Słowo „elektorat” też nie pasuje wszystkim, bo wprawdzie niby każdy (prawie) ma czynne i nawet bierne prawo wyborcze, to akurat z tych praw korzystamy oszczędnie, nawet nie co drugi z nas ma na to ochotę. W końcu to jest wolny kraj, więc można nie korzystać z praw.

Chociaż z tą wolnością też bywa rozmaicie, bo zdaniem polityków obecnie rządzących wolność polega na tym, że różne grupy mogą sobie protestować i policja tych grup (tymczasem) nie leje, ani nie polewa. Wprawdzie laniem owych grup, a co najmniej ich poszturchiwaniem zajmują się w zastępstwie grupy ONR, ale to już nie jest problem Państwa, w każdym razie władza państwowa jest właśnie tego zdania. Policja, która jest przecież państwowa, stara się wyjaśnić poszturchiwanym, że sami są sobie winni, bo gdyby nie chodzili ulicą, to by nie prowokowali nikogo.

W tej sytuacji znamienny staje się i symboliczny w przekazie jeden z obywateli, którego zdjęcie obiegło kilka gazet, bowiem zawiesił na swoim balkonie transparent „wolny balkon” i z wysokości drugiego bodaj piętra pozdrawiał ludzi, którzy wiwatowali, doceniając jego akt desperackiej odwagi.

I to by było na tyle „w temacie” wolności.

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group