Artykuł Czytelnika: To już finał eldorado
Mieszkam w tym samym miejscu od 30. lat, z sąsiadami zamieniam kilka zdań podczas spotkań na klatce. Ale jeszcze nigdy nie byłem świadkiem rozpaczy z powodu galopujących podwyżek cen. Ani rozmów na ten temat. Aż do teraz.
Mamy z mężem robotnicze emerytury, skromne, ale zawsze jakoś przy oszczędnościach wystarczały – zagadnęła mnie prawie 90-letnia sąsiadka. - Teraz chyba przyjdzie umrzeć nam z głodu – mówiła ze łzami w oczach. – Tak wysokiego rachunku za prąd jeszcze nigdy nie dostaliśmy, ze skrzynki wyjęłam informację o podwyżce czynszu, a w sklepach coraz drożej. Zawsze wyliczałam mężowi pieniądze, kiedy szedł na zakupy, a gdy ostatnio wrócił okazało się, że zabrakło mu na chleb, bo podrożał. A drożeje wszystko, jak związać koniec z końcem, bo przecież jeszcze leki trzeba wykupić – rozszlochała się sąsiadka.
Mówiła o tym, jak była pełna nadziei, kiedy pojawiły się trzynaste i czternaste emerytury, liczyła że ostatnie lata życia spędzą z mężem we względnym dostatku, bo luksusów nie potrzebują. – A przyjdzie umrzeć nam z głodu – płakała.