Artykuł Czytelnika: Kultura wychowuje obywateli, a nie poddanych.

To właśnie kultura wysoka – poprzez literaturę, muzykę, teatr, filozofię i sztuki wizualne – kształtuje naszą zdolność do refleksji, empatii i krytycznego myślenia. Uczy nas patrzenia poza własne podwórko i ponad chwilowe emocje. Pozwala zadawać pytania o sens, dobro, odpowiedzialność, wspólnotę i wolność – wartości niezbędne dla istnienia zdrowego społeczeństwa obywatelskiego. Ten esej będzie próbą przywrócenia kulturze wysokiej należnego jej miejsca: nie jako ekskluzywnego dodatku do życia wybranych, lecz jako nieodzownego elementu wychowania obywatelskiego każdego z nas.
Czym jest kultura wysoka – i dlaczego jej definicja wymaga aktualizacji
Kiedy mówimy „kultura wysoka”, wielu słyszy: elita, wybrani, niedostępność. Kojarzy się to z marmurowymi schodami filharmonii, akademickimi debatami, zamkniętym światem opery, teatru, poezji. Klasyczne rozumienie kultury wysokiej rzeczywiście opierało się na idei kanonu – dzieł „wielkich” i „uniwersalnych” twórców, takich jak Szekspir, Bach, Mickiewicz, Kant czy Beethoven. Były to dzieła, które miały kształtować duchowość, wrażliwość i intelekt. Niosły wartość symboliczną i edukacyjną. Ale dziś – w XXI wieku – definicja ta wymaga przemyślenia i poszerzenia.
Współczesna kultura wysoka nie musi już być zarezerwowana dla nielicznych ani pozbawiona związku z teraźniejszością. Wręcz przeciwnie – powinna odpowiadać na wyzwania współczesności. Dziś w kręgu kultury wysokiej możemy umieścić również sztukę performatywną, współczesny teatr dokumentalny, twórczość artystów LGBTQ+, refleksyjną muzykę elektroniczną, eseistykę społeczno-filozoficzną. Kultura wysoka nie oznacza już tylko „dawnej”, lecz „głębokiej” – takiej, która porusza tematy ważne, stawia pytania, konfrontuje nas z tym, co niewygodne.
W opozycji do niej często stawiana jest popkultura – jako coś lekkiego, masowego, łatwego. Jednak to zestawienie jest fałszywe. Kultura wysoka i popkultura nie są sobie wrogie – mogą się przenikać, uzupełniać, inspirować. Gdy Beyoncé wchodzi do Luwru i tańczy wśród dzieł sztuki w teledysku „Apeshit” – tworzy pomost między masową wyobraźnią a wielowiekową tradycją. Gdy seriale takie jak „The Crown” czy „Black Mirror” podejmują wątki społeczne, filozoficzne i polityczne – czynią to w formacie popkulturowym, ale z siłą kultury wysokiej.
Problem nie leży w różnicy między „wysokim” a „niskim”, lecz w braku równowagi i zaniku punktów odniesienia. Kiedy kultura wysokiej próby znika z przestrzeni publicznej, gdy przestaje być dostępna, wspierana, promowana, społeczeństwo zaczyna dryfować – w stronę uproszczeń, polaryzacji, braku dialogu. Gdy nie uczymy się czytać wiersza, rozumieć dramatu, słuchać koncertu, nie uczymy się też słuchać siebie nawzajem. Zanika umiejętność refleksji, cierpliwości, głębi.
Właśnie dlatego dziś – bardziej niż kiedykolwiek – potrzebujemy nowego spojrzenia na kulturę wysoką. Nie jako skamieniałej tradycji, lecz jako żywego systemu wartości, myśli i wzruszeń, które pozwalają nam lepiej rozumieć siebie, świat i innych ludzi. Nie chodzi o snobizm – chodzi o duchowe przetrwanie.
Kultura jako przestrzeń moralności i wrażliwości społecznej
Kultura wysoka od wieków pełniła funkcję nie tylko estetyczną, ale przede wszystkim etyczną. To właśnie przez wielkie dzieła sztuki ludzkość uczyła się rozróżniania dobra od zła, zadawała pytania o granice wolności, sens poświęcenia, sprawiedliwość i odpowiedzialność. Literatura klasyczna – od Sofoklesa po Conrada – nie tyle dawała odpowiedzi, co otwierała przestrzeń do zadawania najważniejszych pytań. „Antygona” pokazuje konflikt prawa boskiego i państwowego. „Zbrodnia i kara” zmusza do spojrzenia w oczy moralnemu upadkowi i przebaczeniu. „Proces” Kafki przeraża bezsilnością jednostki wobec bezdusznej machiny systemu. Każde z tych dzieł pozostawia w czytelniku ślad – nie tyle intelektualny, co emocjonalny.
Podobnie muzyka. Kiedy słuchamy ostatnich kwartetów Beethovena albo „Requiem” Mozarta, doświadczamy czegoś więcej niż tylko estetycznej przyjemności – jesteśmy poruszeni na poziomie wewnętrznym, duchowym, być może trudnym do nazwania, ale bardzo realnym. Teatr – szczególnie dramat psychologiczny lub klasyka – uczy nas patrzeć na człowieka jako istotę złożoną, pełną sprzeczności, a nie jako „dobrego” lub „złego”. Opera łączy emocje, muzykę, słowo i ruch w doświadczenie totalne – w którym ludzkie namiętności zostają wyśpiewane, przeżyte i oczyszczone.
Wychowanie poprzez sztukę to nie slogan. To realny proces kształtowania charakteru i osobowości poprzez kontakt z tym, co piękne, prawdziwe, wzruszające, ale i trudne. Dziecko, które po raz pierwszy obejrzy w teatrze „Dziady”, usłyszy Mahlera, przeczyta „Małego Księcia” – zaczyna inaczej postrzegać świat. Zaczyna widzieć więcej, czuć głębiej, rozumieć subtelniej. Sztuka otwiera wewnętrzne okna – nie tylko na emocje, ale i na drugiego człowieka.
Właśnie dlatego kontakt z kulturą wysoką jest jednym z najskuteczniejszych narzędzi rozwijania empatii. Uczy szacunku dla inności – bo teatr pokazuje postacie inne od nas, literatura przenosi w inne epoki i światy, a muzyka oddziałuje ponad językiem, ponad granicami, ponad uprzedzeniami. W świecie coraz bardziej spolaryzowanym, sztuka przypomina, że pod różnicami języka, koloru skóry, wyznania czy orientacji – kryje się ta sama potrzeba miłości, sensu i bycia zrozumianym.
Kultura wysoka jako fundament społeczeństwa obywatelskiego
Społeczeństwo obywatelskie nie powstaje wyłącznie poprzez reformy ustrojowe, rozwój NGO-sów czy kampanie informacyjne. Jego fundamentem są jednostki – ludzie świadomi, refleksyjni, zdolni do działania w imieniu dobra wspólnego, kierujący się nie tylko interesem, ale i odpowiedzialnością. Takie postawy nie biorą się znikąd. Rodzą się – i dojrzewają – w procesie wychowania kulturowego.
Kultura wysoka uczy bowiem tego, czego nie da się zadekretować ustawą: subtelności w myśleniu, umiejętności stawiania pytań, otwartości na złożoność ludzkiego losu. W teatrze oglądamy konflikt wartości – zamiast prostego podziału na dobrych i złych. W muzyce klasycznej uczymy się skupienia, wyciszenia, kontemplacji. W literaturze – przyjmowania perspektywy Innego. Te doświadczenia budują naszą wewnętrzną odporność, ale i wrażliwość społeczną. Kultura wysoka daje narzędzia do tego, by rozumieć mechanizmy manipulacji, by odróżniać emocję od propagandy, prawo od sprawiedliwości, przemoc od odwagi.
W krajach o silnym społeczeństwie obywatelskim – jak Finlandia, Niemcy, Szwecja – edukacja kulturalna odgrywa kluczową rolę. Dzieci od najmłodszych lat chodzą do muzeów, mają dostęp do zajęć teatralnych, poznają literaturę nie tylko pod kątem egzaminów, ale jako żywy element tożsamości. Instytucje kultury są wspierane jako przestrzenie debaty, spotkania i współtworzenia rzeczywistości. Tam rozumie się, że kultura nie jest dodatkiem do życia obywatelskiego – jest jego szkieletem.
Tam, gdzie kultura wysoka zostaje zepchnięta na margines, zanika umiejętność prowadzenia dialogu, rośnie polaryzacja i radykalizm. Gdy społeczeństwo odcina się od kultury głębokiej, jego język staje się uboższy, gesty bardziej gwałtowne, a przestrzeń publiczna – pełna hałasu, lecz pozbawiona znaczeń. Kultura jest tym, co trzyma wspólnotę razem – niewidzialną nicią międzyludzkiej troski, zrozumienia i wspólnoty doświadczeń.
Społeczeństwo obywatelskie potrzebuje kultury tak, jak ciało potrzebuje krwiobiegu. Bez niej zamiera zdolność do myślenia wspólnotowego, zanika poczucie odpowiedzialności za słabszych, a obywatel przekształca się w konsumenta – zadowolonego, gdy dostanie produkt, i gniewnego, gdy mu go zabraknie.
Zaniedbanie kultury – ciche osłabianie społeczeństwa
Jednym z największych niebezpieczeństw, jakie zagrażają współczesnym społeczeństwom, nie jest wojna ani kryzys gospodarczy. To stopniowe, często niezauważalne wycofywanie się kultury z przestrzeni publicznej i edukacji. Zaniedbanie kultury nie objawia się dramatycznie – raczej cicho i powoli. Coraz mniej godzin literatury w szkole. Coraz mniej pieniędzy na teatr, bibliotekę, dom kultury. Coraz mniej dzieci, które mają szansę usłyszeć koncert symfoniczny czy zobaczyć dramat Szekspira. Coraz więcej przekonania, że „to niepotrzebne”, „to elitarne”, „to niepraktyczne”.
A przecież tam, gdzie znika kultura, pojawia się pustka – gotowa do wypełnienia populizmem, radykalizmem, uproszczeniami. Tam, gdzie nie ma poezji, pojawia się krzyk. Tam, gdzie nie ma teatru, pojawia się monolog zamiast dialogu. Zaniedbanie kultury to nie tylko kwestia zaniku estetyki – to przede wszystkim osłabienie tkanki społecznej.
Kiedy przestajemy wspierać instytucje kultury, zostawiamy społeczeństwo bez duchowych i intelektualnych punktów odniesienia. Wówczas głos rozsądku zostaje zagłuszony przez hałas mediów społecznościowych, głębia ustępuje powierzchowności, a autorytet – wiralnej popularności. Społeczeństwo pozbawione kultury przestaje rozumieć historię, traci kontakt z własną tożsamością, a przede wszystkim – zatraca zdolność odróżniania wartości od ich imitacji.
To również zagrożenie dla demokracji. Bez edukacji kulturowej łatwiej uwierzyć w slogany niż w argumenty, w emocję niż w analizę, w wroga niż w obywatela. Zaniedbanie kultury to przyzwolenie na to, by język publiczny stał się prymitywny, brutalny, pozbawiony niuansów – a za nim, by takim stało się również społeczne życie.
Warto pamiętać, że każda dyktatura zaczynała się od wyśmiania artysty i zamknięcia biblioteki. A każda wolność – od wiersza, pieśni, spektaklu lub książki, która obudziła ludzkie sumienie.
O kulturę trzeba się troszczyć jak o życie
Kultura wysoka nie jest zabytkiem ani reliktem przeszłości. Nie jest dla wybranych. Nie wymaga fraka ani dyplomu. Kultura wysoka to przestrzeń, w której człowiek styka się z czymś większym niż on sam – z myślą, z losem, z człowieczeństwem. To lustro, w którym możemy się przejrzeć nie jako konsumenci, wyborcy czy użytkownicy, ale jako ludzie. A człowieczeństwo nie zna klas, nie zna granic, nie zna podziału na „lepsze” i „gorsze”.
Dlatego nie ma sprzeczności między kulturą wysoką a popkulturą. One nie muszą ze sobą walczyć. Mogą się przenikać, wspierać, inspirować. W utworze rapera może wybrzmieć Szymborska. W serialu Netflixa można odnaleźć Dantowską strukturę piekła. W filmie superbohaterskim może tętnić mit, archetyp i dramat grecki. Popkultura, jeśli jest świadoma, może być nośnikiem wartości kultury wysokiej. A kultura wysoka, jeśli nie zamknie się w wieży z kości słoniowej, może być żywa, współczesna, inspirująca.
Ale to nie wydarzy się samo. Potrzebna jest troska. Potrzebna jest obecność. Potrzebna jest edukacja, która nie będzie uczyć dzieci tylko wyników, lecz uczyć je odczuwać, rozumieć i zadawać pytania. Potrzebne są biblioteki, które będą otwarte nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Potrzebni są nauczyciele, artyści i widzowie – bo kultura istnieje tylko wtedy, gdy jest dzielona. I potrzebne jest państwo, które nie będzie traktować kultury jak kosztu – lecz jak inwestycji w społeczeństwo myślące, czujące, silne.
Nie musimy być wszyscy tacy sami. Ale musimy być wspólni. I nic nie buduje wspólnoty tak, jak kultura – ta, która przypomina, że jesteśmy czymś więcej niż chwilowym algorytmem emocji. Że mamy duszę. A duszy nie da się wychować bez sztuki.
Nie wybierajmy więc ciszy tam, gdzie można śpiewać. Nie wybierajmy uproszczeń tam, gdzie istnieje głębia. Nie wybierajmy obojętności tam, gdzie potrzebna jest troska.
Bo gdzie nie ma kultury – tam przestaje być człowiek.