Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 10084
Zalogowanych: 71
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Artykuł Czytelnika: Oko i bruzda

Autor: Obserwator
Piątek, 16 marca 2018, 13:42
O tym, że dzieci narodzone z programu in vitro mają bruzdę na czole – wie każdy. To oczywista oczywistość, bo skoro o tym mówił ksiądz i to w telewizji (właściwie w telewizjach, bo narodowej i drugiego sortu), to musi być prawda.

Kapłani przekonują (i mają rację), że Kościół katolicki ma dwa tysiące lat, więc w tym czasie zebrał wiele doświadczeń, z których teraz czerpie, rozwiązując współczesne problemy. Z taką tezą nie można dyskutować, bo i ona jest prawdziwa. To, że te doświadczenia polegają także i na tym, że tenże Kościół utrzymywał przez setki lat, że Ziemia jest płaska, to też prawda, jak i to, że jeśli ktoś w tę płaskość nie wierzył, to mógł wylądować na stosie. Nie przesadzajmy jednak, nie wszystkich spalono. Nie było tyle opału.

Jest jednak problem, bo niektórzy przedstawiciele Kościoła wciąż czerpią z tych doświadczeń z dwóch tysiącleci. Wydaje się, że gustują (jak choćby wspomniany ksiądz od bruzdy) w metodach znanych w średniowieczu, i to wczesnym. Wrócić więc może czas, że wrócą tamte praktyki. W zasadzie – w pewnej sferze już wracają, o czym świadczą choćby hołubce wokół tabletki „dzień po”, wrzaski wokół niemożności dokonania aborcji, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu, czy podobne historie. Teza „Bóg dał dzieci, MOPS da na dzieci” na naszych oczach się sprawdza.

Średniowiecze też miało problem z seksem. Ponoć już w VI wieku niejaki Cezary z Arles ostrzegał, że seks w dni świąteczne może doprowadzić do poczęcia dziecka upośledzonego, być może nawet – trędowatego. W kolejnych wiekach nakładano dalsze ograniczenia, zabraniając seksu w środę i piątek (w każdym tygodniu!). Nie wolno było seksić – co oczywiste – w Wielkim Tygodniu, w każdym innym dniu świątecznym i w jego wigilię, przez pierwsze trzy dni po ślubie, a nawet przez siedem dni przed i siedem po przyjęciu Komunii Świętej. Każde odstępstwo było uznawane za grzech ciężki. Z wszystkimi tego konsekwencjami.

Dzisiejsze uciążliwości ślubu (ewentualnego) pary homoseksualnej to tzw. pryszcz w porównaniu z zasadami Kościoła nieco dawniej. Wówczas nawet pary kobieta/mężczyzna miały pod górę. Wierząca kobieta mogła wprawdzie wziąć ślub z poganinem, ale co do spraw łóżkowych musiała być wówczas wstrzemięźliwa. W lapidarnym skrócie – mogła oddać mężowi rękę, ale już nic innego. Wprawdzie ślub był ważny, bo kościelny, ale zasady „po ślubie” też kościelne.

I to nie były abstrakcyjne zakazy, bo w przypadku osób „na świeczniku” interweniowali biskupi. Niektórzy pisali upominające listy. Taką korespondencję otrzymała m.in. Etelberga, żona pogańskiego władcy Northumbrii, która na wieść o tym, że uległa pogańskiej chuci własnego męża sam Papież Bonifacy V wyraził żal, że utraciła szansę, by „pewna część jej ciała” poznała „wyższą i niepodzielną Trójcę”. Cytuję z dzieła, nie podejmując się interpretacji cytatu.

Może dlatego Dobrawa tak bardzo starała się – jako chrześcijanka – by Mieszko się ochrzcił? Pewnie przyczyn było wiele. Mieszko I jednak był wobec swojego ludu wyrozumiały i nie chciał za mocno przymuszać poddanych do przyjęcia chrześcijaństwa licząc na to, że jego przykład będzie dla ludu zaraźliwy. Trochę był, jednak tempo uznano za niezadawalające. I były tego konsekwencje w następnym pokoleniu władców Polski.

Syn Mieszka I, Bolesław Chrobry, był dobrym chrześcijaninem. Za jego czasów ktoś, kto złamał zasadę postu – miał wybijane zęby. Niewiele w sumie tracił, bo jedzenia specjalnie nie było. Z opozycją też sobie radził po chrześcijańsku – dwóch jej przywódców: Przybywoja i Odolana kazał oślepić. Potem miał argumenty, żeby o nich mówić, że nie warto się liczyć z ich zdaniem, bo „nie widzą faktów”. Nie ma żadnej analogii między Bolkiem i jego argumentami, a akcją czarnych banerów, informujących o tym, że sędziowie to w zasadzie banda złodziei?

A że historia kołem się toczy, to z całą życzliwością radziłbym G. Schetynie, R. Petru zastanowić się nad swoimi postępowaniem i prewencyjną wizytę u okulistów. Natomiast K. Lubnauer ma przynajmniej wybór, bo – licząc na łaskawość - może zabiegać o to, czy przypadnie jej , stos, czy procedura pławienie czarownicy.
Nasz Premier, Mateusz Morawiecki zapowiedział niedawno rechrystianizację całej Europy, więc nie wiadomo, czy „działania rechrystianizacyjne” skończą się wyłącznie na polskiej opozycji. Tym bardziej, że mamy ostatnio na pieńku już nie tylko z Niemcami i Francją, ale chodzimy po odciskach USA.

Historia kołem się toczy i wszystko wraca. A ksiądz – nomen omen Oko – wydaje się być bardzo spostrzegawczy. I czujny jak ważka.

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group