Sobota, 19 kwietnia
Imieniny: Konrada, Leona
Czytających: 8656
Zalogowanych: 87
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Artykuł Czytelnika: „Nie uczymy ich czuć. Tylko odliczać czas – edukacja, która zapomniała o człowieku”

Autor: Karpacz4people
Środa, 16 kwietnia 2025, 9:44
Wyobraźmy sobie dziecko, które dorasta w świecie pełnym dźwięków, ale nie słyszało nigdy ciszy między frazami Mozarta. Dziecko, które ogląda tysiące obrazów dziennie, ale nie zatrzymało się nigdy przed jednym – starym, pełnym symboli i niedopowiedzeń. Dziecko, które zna każdy hit z TikToka, ale nigdy nie usłyszało baśni Andersena przeczytanej powoli, z czułością. Dziecko, które dorasta bez kultury wysokiej – bez teatru, bez poezji, bez sztuki, która uczy nie tylko patrzeć, ale i widzieć.

Nie chodzi o to, by odbierać dzieciom popkulturę – ona też potrafi bawić, inspirować, uczyć. Tez bywa wartościowa. Ale jeśli nie damy im równowagi, jeśli nie otworzymy przed nimi drzwi do głębszych przeżyć, do świata emocji i wartości zakodowanych w literaturze, muzyce klasycznej, sztuce – odbierzemy im coś znacznie cenniejszego niż wiedzę. Odbierzemy im język do mówienia o rzeczach ważnych. Odbierzemy im wewnętrzną przestrzeń, w której mogliby odnaleźć siebie. Dziecko, które nie pozna kultury wysokiej, nie wie, że istnieje inny sposób przeżywania świata niż ten szybki, głośny i zredukowany do lajków. A potem dorasta – i nie potrafi już tęsknić za czymś, czego nigdy nie zaznało.

Kultura wysoka jako język emocji i myślenia – co zyskuje dziecko?

Dziecko od początku czuje więcej, niż potrafi wyrazić. Ma w sobie lęki, zachwyty, pytania – ale brakuje mu słów, by je nazwać. Kultura wysoka daje właśnie ten język. To przez opowieść, obraz, dźwięk dziecko uczy się, co to znaczy smutek, współczucie, zachwyt, zazdrość, miłość. Nie na poziomie suchych definicji – ale w przeżyciu. Gdy słucha „Bajki” Moniuszki, poznaje napięcie i ulgę. Gdy ogląda „Dziadka do orzechów”, wchodzi w świat marzeń i odwagi. Gdy słyszy, jak Norwid mówi o tęsknocie – zaczyna rozpoznawać ją w sobie. To nie są tylko estetyczne doznania. To budowanie emocjonalnej mapy świata. Dziecko, które przeżywa z bohaterem literackim stratę, rozumie potem lepiej smutek kolegi. Dziecko, które widzi konflikt wartości w teatrze, łatwiej zaakceptuje to, że życie nie składa się z czarnego i białego. W sztuce nie chodzi tylko o piękno – chodzi o ćwiczenie empatii.

Ale kultura wysoka robi jeszcze coś więcej. Uczy myślenia. Dziecko, które uczy się śledzić sens poezji, dostrzegać ukryte znaczenia w obrazie, analizować zachowanie postaci w dramacie – zaczyna widzieć świat inaczej. Widzi kontekst. Zadaje pytania. Nie daje się zwieść pierwszemu wrażeniu. Rozwija w sobie coś, co dziś jest absolutnie bezcenne – krytyczne myślenie. To właśnie ono chroni przed manipulacją, uproszczeniami, ideologicznym szantażem. Dziecko wychowane na literaturze i muzyce klasycznej, w teatrze i z książką, uczy się, że nie wszystko, co łatwe, jest prawdziwe. Że emocja to nie wszystko – i że z każdej opowieści można wyczytać więcej, jeśli tylko umiemy słuchać i pytać.

Kultura wysoka staje się więc nie tylko lustrem emocji, ale też wehikułem, który przenosi dziecko do świata wspólnoty, refleksji, rozumienia. Nie po to, by odcinać je od codzienności – ale by je w niej osadzić głębiej, mądrzej, pełniej.

Gdy kultura milknie – co traci dziecko w dorosłym świecie

Dziecko, które nie miało w młodości kontaktu z kulturą wysoką, dorasta z uboższym wnętrzem, nawet jeśli tego nie jest świadome. Nie zna głębokich przeżyć estetycznych, nie potrafi się wyciszyć, zatrzymać, wsłuchać w coś, co wymaga cierpliwości i refleksji. Ale przede wszystkim – nie ma dostępu do narzędzi, które mogłyby pomóc mu lepiej rozumieć świat i siebie. Brak kontaktu z literaturą klasyczną czy teatrem sprawia, że dorosły nie ma wypracowanego języka do wyrażania emocji. Zamiast mówić: „czuję smutek, bo coś utraciłem”, pojawia się milczenie albo wybuch złości. Zamiast zrozumienia drugiego człowieka – ocena. Zamiast refleksji – reakcja. Człowiek, który nie uczył się w dzieciństwie rozpoznawania subtelnych emocji w sztuce, często nie rozpoznaje ich również w sobie – ani w innych.

Ale jeszcze bardziej niebezpieczna jest inna konsekwencja: brak ekspresyjnego i krytycznego myślenia. Kultura wysoka uczy przecież myślenia niuansami, analizowania, kwestionowania powierzchownych wniosków. Dziecko, które nie zostało nauczone „czytania między wierszami”, jako dorosły nie dostrzega ukrytych mechanizmów w przekazie medialnym czy politycznym. Odbiera świat dosłownie, bez filtra refleksji. W efekcie łatwo ulega fałszywym narracjom, wpada w pułapki fake newsów, wierzy w emocjonalne treści, które często są szkodliwe, zmanipulowane, pozbawione kontekstu. Brak edukacji kulturowej prowadzi do zubożenia myślenia. Zamiast argumentów – pojawiają się slogany. Zamiast rozmowy – krzyk. Zamiast postawy „dlaczego?”, dominuje „bo tak mi się wydaje”. Człowiek bez narzędzi analizy treści staje się bezbronny wobec manipulacji – szczególnie gdy ta podszyta jest emocją. A to emocja, nie rozum, staje się dzisiaj główną walutą debaty publicznej.

Z czasem pojawia się jeszcze jedno – utrata potrzeby głębi. Człowiek, który nie znał nigdy wielkich narracji, nie będzie ich szukał. Nie będzie za nimi tęsknił. Zadowoli się tym, co łatwe, szybkie, jednowymiarowe. Przestanie zadawać pytania, które kiedyś tworzyły świat: kim jestem? co jest dobre? czym jest piękno? do czego jestem odpowiedzialny? Tak tworzy się społeczeństwo emocjonalnie impulsywne, ale duchowo puste. Inteligentne technologicznie, ale bezradne egzystencjalnie. I właśnie dlatego – kultura wysoka nie jest luksusem. Jest niezbędnym składnikiem człowieczeństwa.

Kultura wysoka i popkultura – dwa światy, jedna wspólna przestrzeń

Współczesne dzieci dorastają w świecie, w którym popkultura otacza je z każdej strony. Od muzyki i filmów po media społecznościowe – są zanurzone w świecie bodźców, krótkich form, memów i trendów. Popkultura przyciąga, daje poczucie przynależności, jest żywa, szybka, aktualna. Nie sposób jej ignorować – i nie trzeba. Problem pojawia się wtedy, gdy popkultura staje się jedynym punktem odniesienia, a kultura wysoka zostaje zupełnie wyparta z codzienności dziecka.

Tymczasem te dwa światy nie muszą – i nie powinny – się wykluczać. Przeciwnie, mogą tworzyć przestrzeń dialogu, w której młody człowiek rozwija się wszechstronnie – emocjonalnie, intelektualnie i społecznie. Doskonałym przykładem takiej synergii jest Pol'and'Rock Festival (dawniej Przystanek Woodstock). Choć kojarzony głównie z koncertami muzyki rockowej i alternatywnej, festiwal od lat promuje także kulturę refleksyjną. W ramach Akademii Sztuk Przepięknych odbywają się tam spotkania z wybitnymi twórcami, artystami i myślicielami – od Andrzeja Wajdy i Krystyny Jandy po Olgę Tokarczuk i Jerzego Stuhra. Tysiące młodych ludzi, wśród hałasu i śmiechu, słuchało tam rozmów o sensie życia, sztuce, etyce i odpowiedzialności. Inny przykład to Open’er Festival w Gdyni, który obok koncertów światowych gwiazd, organizuje wystawy sztuki współczesnej, panele dyskusyjne, prezentacje literackie i teatralne. Dla wielu uczestników to pierwsza okazja, by zetknąć się z dziełem, które prowokuje do myślenia, a nie tylko bawi. Popkultura staje się tu bramą – a nie barierą – do czegoś głębszego.

W wychowaniu dziecka takie połączenie ma kluczowe znaczenie. Popkultura przyciąga uwagę, budzi zainteresowanie, daje poczucie wspólnoty. Ale to kultura wysoka uczy głębi – pozwala zrozumieć drugiego człowieka, odnaleźć się w świecie wartości, zadawać pytania, nie dawać się zadowolić pierwszą odpowiedzią. Kultura wysoka uczy nie tylko smaku – uczy sensu. Dlatego nie chodzi o to, by dziecku odbierać jedno na rzecz drugiego. Chodzi o to, by pokazać, że popkultura może być drzwiami, a kultura wysoka – drogą. Że świat nie dzieli się na „nasze” i „ich” gusta, ale na to, co rozwija i co spłaszcza. A dziecko, które będzie miało dostęp do obu tych światów, będzie miało szansę wyrosnąć na człowieka pełniejszego – świadomego, refleksyjnego, twórczego.

Co możemy zrobić jako dorośli – wychowanie przez obecność, nie przez nakaz

Jeśli chcemy, by dzieci nie wyrosły na dorosłych, którzy żyją lękiem, krzykiem i uproszczeniem, musimy dziś – tu i teraz – pokazać im świat inny niż ten, który dominuje w mediach i polityce. Świat, który nie opiera się na strachu, lecz na zrozumieniu. Który nie krzyczy, lecz mówi. Który nie dzieli, lecz uczy myśleć i czuć. Ten świat buduje się przez edukację – ale nie taką szkolną, w której kultura jest odhaczanym punktem w podstawie programowej. Mówimy tu o edukacji kulturalnej i kulturowej, która zaczyna się nie w szkole, ale w domu. Od pierwszej książki przeczytanej wspólnie przed snem. Od pierwszej rozmowy o obrazie, który zawisł na ścianie. Od pierwszego spaceru po filharmonii, nawet jeśli dziecko jeszcze nie rozumie, co słyszy. Od wspólnego pójścia do teatru, nawet jeśli przedstawienie trwa godzinę i trzeba wyjść w połowie.

To my – dorośli, opiekunowie, rodzice – jesteśmy pierwszymi przewodnikami po świecie kultury. I to nie przedszkole ani szkoła ponosi odpowiedzialność za to, czy dziecko pozna poezję, klasyczną muzykę, malarstwo czy teatr. One mogą tylko uzupełniać. Fundamenty kładziemy my – w domu. Czasem w ciszy wspólnego czytania, czasem w rozmowie po spektaklu, czasem w zadanym pytaniu: „Co cię poruszyło?”. Często słyszymy, że kultura wysoka jest „trudna”, „niezrozumiała”, „nie dla dzieci”. Ale to nieprawda. To nie kultura jest trudna – to sposób jej podawania bywa chłodny, zniechęcający, oderwany od emocji. Dzieci są naturalnie ciekawe. One nie potrzebują encyklopedycznych definicji Beethovena – one potrzebują historii o tym, że był głuchy, a mimo to tworzył muzykę, której świat nie zapomniał. Nie trzeba wykładać Mickiewicza w kontekście epoki – wystarczy czytać z dzieckiem „Pana Tadeusza” na głos, z rytmem i śmiechem.

Kultura wysoka nie potrzebuje akademickiego tonu – potrzebuje bliskości. Kiedy dziecko czuje, że mama płacze przy sonacie, że tata wzrusza się na końcu „Małego Księcia”, to kultura staje się prawdziwa. Staje się domem. I wtedy zostaje z dzieckiem na całe życie. Dlatego zamiast narzekać na szkołę, zamiast mówić „to nie moje zadanie” – weźmy to zadanie na siebie. To największy prezent, jaki możemy dać dziecku: wrażliwość. Bo z wrażliwości rodzi się wolność. A wolny człowiek nie daje sobą manipulować.

Wychowanie do wrażliwości to wychowanie do wolności

Nie zmienimy świata jednym gestem. Nie zatrzymamy manipulacji, agresji i kultury uproszczenia z dnia na dzień. Ale możemy zrobić coś większego, bardziej trwałego – możemy wychować dzieci inaczej. Możemy nauczyć je czuć głębiej, rozumieć więcej, mówić z szacunkiem i słuchać z uwagą. Możemy wychować pokolenie, które nie będzie potrzebowało krzyczeć, by zostać zauważonym. Pokolenie, które będzie potrafiło odróżnić siłę od przemocowego tonu i prawdę od emocjonalnego szantażu. To właśnie kultura wysoka daje narzędzia do takiego życia. Daje język do opowiadania o tym, co ważne. Daje rytm serca, który pozwala odnaleźć siebie w chaosie świata. Nie jest reliktem ani ozdobą – jest tlenem. Bez niej nasze dzieci będą miały dostęp do całego świata... ale nie będą wiedziały, co z tym światem zrobić.

Dlatego nie zostawiajmy kultury wysokiej na później. Nie traktujmy jej jak egzotycznej wycieczki raz w roku. Zróbmy z niej coś domowego, codziennego, czułego. Pokażmy dzieciom, że można wzruszyć się sonetem tak samo, jak piosenką z radia. Że można być nowoczesnym i sięgać po klasykę. Że popkultura bawi, ale to kultura wysoka daje sens.

Bo jeśli nauczymy dzieci czuć – nie będą musiały ranić.
Jeśli nauczymy je myśleć – nie będą się bały.
Jeśli nauczymy je kochać kulturę – nie zakochają się w nienawiści.

Twoja reakcja na artykuł?

1
100%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Czytaj również

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2025 Highlander's Group