Artykuł Czytelnika: Oliwer „Pinokio” Kubicki
Otóż O. Kubicki ostatnio publicznie oświadczył: „Słuchanie opozycji się opłaca! Miasto wdraża mój pomysł i oszczędzi ponad 1.000.000 zł. (…) Na sesji (w październiku br. – przyp. aut.) powiedziałem Marcinowi Zawile, gdzie szukać oszczędności. Powiedziałem m.in. o wspólnych ubezpieczeniach i zakupie energii. Jeden z tych pomysłów został właśnie wykorzystany (…)”.
Niestety, tyle w tym prawdy, ile dynamitu w łebkach zapałek. To znaczy prawdą jest, że Miasto kupuje energię dla wielu miejskich instytucji na podstawie jednej umowy, ale… już od 2013 r.! O. Kubicki przypisuje więc sobie pomysł dawno już wdrożony i ogłasza to jako swoje najnowsze odkrycie i zasługę. Nie jest zresztą w takich działaniach osamotniony. Jeden z jego kolegów-radnych swego czasu głosował przeciwko uchwale budżetowej, w której zapisano pieniądze na remont jednej z ulic w jego okręgu wyborczym. Uchwała – mimo tego sprzeciwu – została przyjęta, a ów radny…. rozwiesił natychmiast w klatach wszystkich domów przy tej ulicy „samopochwałę”, przypisując sobie właśnie zasługi w sprawie zainicjowania tego remontu.
Jeleniogórscy radni są jak księżyce. Żywią się światłem odbitym, ale chcą przekonać wszystkich, że świecą sami. To jest trochę śmieszne, trochę żałosne, ale z całą pewnością wymagające zauważenia, więc zauważamy. Przypomina się w takich sytuacjach tekst piosenki „profesora mniemanologii stosowanej” Jana Tadeusza Stanisławskiego, który śpiewał o tym, że „przylepiło się gówno do okrętu i krzyczało: - „Chłopaki, płyniemy”. Ale to było w kabarecie, a tu jest w życiu.
Cała ta sprawa nie byłaby warta wzmianki, gdyby nie kilka jej innych aspektów. Otóż w finale swego buńczucznego wystąpienia Oliwer „Pisiewicz”„Pinokio” Kubicki przekonuje: „Zachęcam Marcina Zawiłę do słuchania opozycji. Widać chmara opłacanych doradców potrafi tylko przygotować zmiany, oznaczające wywalanie ludzi na bruk. A można inaczej”.
I podpisuje: Oliwer Kubicki – nowe pokolenie w polityce.
Ten finał wystąpienia jest najbardziej ponury, bowiem jeśli nowe pokolenie w polityce oznacza ludzi, którzy chcą się nachapać naraz na trzech stołkach członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, a w dodatku sięgać po dietę radnego oraz po etat w ministerstwie sprawiedliwości u swojego kolegi ze studiów (a to jest właśnie casus O. Kubickiego), to może jednak nie warto z nich czerpać wzorów postępowania. Ten „współczujący” polityk z coraz dłuższym nosem może usprawiedliwiłby się najpierw przed swoimi wyborcami ze swojego postępowania, a nie stawiał się za wzór obywatelskich cnót wszelakich?
Wydawałoby się, że są granice ludzkiej obłudy, bezczelności i tupetu, ale ta opinia jest chyba pochopna. Oliwer Kubicki wyznacza te granice od nowa. Po prostu – nowe pokolenie w polityce.
I to by było na tyle.