Artykuł Czytelnika: Promocje tego dyskontu, to żart?
Najpierw, po zarejestrowaniu się (podaniu swoich danych osobowych), były zwierzaczki-przytulaczki, w których dzieci się zakochały. Żeby je dostać, trzeba było wydać sporo pieniędzy, ale i tak skończyły się szybciej, niż promocja. Potem były kalendarze z kartami – to akurat nie chwyciło. A teraz, od poniedziałku, mamy Azję, do której w ostatnim tygodniu sprzedawcy hojną ręką dokładali bony za pięć złotych. Żeby takie pięć złotych wykorzystać, trzeba zrobić „azjatyckie” zakupy za 50 zł. A co jest do kupienia? Kilka rodzajów ryżowych makaronów, mleczko kokosowe, jakieś chińskie zupki i sól morska. Już widzę, jak klient wychodzi z workiem na plecach wypełnionym ryżowym makaronem szczęśliwy, że od rachunku odjęto mu 5 złotych!
Jak teraz ktoś chce kupić azjatyckie produkty po przyzwoitych cenach, polecam dyskont na "L", z którym po akcjach promocyjnych dyskontu pod znakiem owada z czarnymi kropeczkami, właśnie po pół roku się pogodziłem.